3.06.2018
Skład: Natalka i Ja
Trasa: Baranówek - Jagodowa Górka - Ostra Góra - Posłowice, ok. 12 km
Tak oto ochrzciliśmy formę wędrówki jaka rodziła się na naszych oczach, w czasie, gdy turystycznie dopiero raczkowaliśmy. W miarę rozwoju i stawiania coraz to śmielszych kroków, odeszła ona do lamusa - niesłusznie. Dzięki kameralnemu gronu, dało się doświadczyć czegoś, co w większej grupie przychodziło z trudem. Tym czymś była rozmowa. Zaskakująca w wyborze wszelakich tematów, często szczera do bólu i pozwalająca poznać tę drugą osobę tak dogłębnie, że po wycieczce zdawało się, że znacie się latami. Takie właśnie były samotne wycieczki we dwoje.
Miejsce zbiórki: w języku lokalsów skocznia, dla przyjezdnych - Pierścienica, przystanek autobusowy. Liczba uczestników: brak...
Autobus, którym mieliśmy jechać właśnie odjeżdża mi sprzed nosa. Lecz jakoś nie rozpaczam. Sam bym przecież nie pojechał. Chociaż... Myśl ta kusi, ale nie daję się. Czekam cierpliwie. W chwili, gdy już mam zamiar zawijać się do domu, nadchodzi Natalka. Wędrówkę czas zacząć.
Okrążamy park linowy, następnie zgodnie z czarnym szlakiem mijamy zbiornik retencyjny. Potem już bez znaków wdrapujemy się stokiem na Pierścienicę.
Na górze po chwili podziwiania panoramy, powędrowaliśmy przed siebie i tak wdrapaliśmy się na Jagodową Górkę. Nieopodal niej wypatrzyliśmy kilka różowych lilii złotogłów. Następnie skierowaliśmy się w stronę Ostrej Góry, by zobaczyć jej głębokie wąwozy. Po dotarciu na miejsce czekała na nas przeszkoda. spinające przeciwległe ściany wąwozu na kształt wiszącego mostu Było nią ponad 25- metrowej wysokości drzewo, przewrócone w taki sposób, że po jego pniu dało się przejść na drugą stronę wąwozu, oczywiście o ile się z niego nie spadło w znajdujące się kilka metrów poniżej bagno. Ostrożne przejście i utrzymanie równowagi na śliskiej korze, sprawiły,
że szczęśliwie znaleźliśmy się po drugiej stronie. Kolejnym punktem wycieczki był położony wśród pobliskich pól niewielki, porośnięty dookoła trzciną stawik i znajdująca się nad nim drewniana altanka, w której zrobiliśmy sobie dłuższy postój. Nasze kolejne kilometry prowadziły już lasem w stronę przystanku autobusowego zlokalizowanego na samym końcu, gdzie zakończyła się nasza spontaniczna wycieczka.
Na liczniku marne 12 kilometrów, ale
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz