Obserwatorzy

Popularne posty

poniedziałek, 18 lutego 2019

Wycieczka nr 21: W SMUGACH DESZCZU


14.08.2018

Skład: Brajan, Raku i Ja

Trasa: Tumlin - Grodowa Góra - Ciosowa - Porzecze - Bobrza - Ćmińsk, ok. 19 km

  W sekundzie z bezchmurnego nieba nie zostało już nic. Naszły cieniste obłoki zamieniając dzień w fałszywą noc. Porywisty wiatr dął w sosny, potrząsając nimi energicznie. Posypał się grad szyszek. Ulewa tylko czekała, by niespodziewanie wyrwać się z przyciężkich chmur i zalać nas rzęsistym deszczem.
  Nim pociekła pierwsza z kropli, zabraliśmy się za gromadzenie podpałki na ognisko. Rwaliśmy w pośpiechu kępy suchej trawy i wrzucaliśmy za pazuchę. Do kieszeni wlatywały kawałki kory, patyki i... I wtedy lunęło. Rozpętała się nawałnica z prawdziwego zdarzenia. 
Nie zostało nic więcej jak zapomnieć o ognisku, ubrać się w skrzatowe folie i pognać głuchym oraz ślepym, na to co dzieje się wokół.


Komu nieznane są skrzatowe folie, ten nigdy nie zaznał górskiej ulewy. Z modowymi trendami im wprawdzie nie po drodze. Wygląda się w nich jak skończony idiota. Ot, przyduże, kolorowe worki na śmieci. I jeszcze ten spiczasty kaptur jak u druida. A jednak mają w sobie coś ujmującego: niezawodność, która idzie w parze z ceną podbijającą serca szukających oszczędności. 

Padać przestało po godzinie. Nagrzana okolica parowała podobnie z resztą jak nasze folie. Za ich sprawą szeleściliśmy jak papierki po trzech, ogromnych cukierkach. 

Kościół w Chełmcach
Widok z drogi na Kościół w Chełmcach zaraz po ustaniu ulewy

Odsłoniło się wydarte kilofami przed wiekami pomarańczowe serce góry. Tony skał wciąż mokrych od deszczu wisiały nad nami w barwnych pelerynach jak gilotyna nad skazańcem. Butom brakowało przyczepności, a głowom rozsądku. Pięliśmy się beztrosko ku górze, jakby czyhające na każdym kroku ryzyko spadnięcia istniało tylko na niby. 

Kamieniołom Ciosowa 3

Aby opowiedzieć co działo się później, musimy przenieść się do odległej o godzinę marszu Bobrzy.  Piza ma swoją krzywą wieżę, Paryż - wiadomo - wieżę Eifflę, a taka Bobrza ma mur oporowy...

Historia zna wiele podobnych przypadków, kiedy kluczowe przedsięwzięcie spaliło jeszcze w fazie planów. A plany industrializacji okolicznych terenów wyprzedzały swoje czasy. Już sama liczba budynków wchodzących w skład tzw. kompleksu wielkopiecowego, który miał powstać, pokazywała na jak szeroką skalę zakrojona jest budowa. Budowa, której tak naprawdę nigdy nie ukończono. Winowajcy należy upatrywać się w serii niefortunnych zdarzeń. Przyznać trzeba, że los Bobrzy nie oszczędził. Najpierw plac budowy nawiedziła powódź. Kolejny cios wymierzyło powstanie listopadowe. W międzyczasie zaszły zmiany technologiczne, a dotychczasowe plany straciły na opłacalności. Jakby tego było mało klęskę inwestycji przypieczętowały walki powstania styczniowego, które przyniosły olbrzymie zniszczenia.

Mur oporowy w Bobrzy 2
Raku wspinający się na górę
Mur oporowy w Bobrzy 3
Widok z góry

Wchodzenie na mur oporowy miało coś ze wspinaczki na piramidę. Stojąc tam, na górze widziało się coś znacznie więcej niż metry ułożonych cegieł. Ta perspektywa pozwalała spojrzeć wieki wstecz i wzbudzić respekt wobec ówczesnych inżynierów, którzy wznieśli budowlę rozmiarów niespotykanych jak na tamte czasy siłą setek ludzkich mięśni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz