Obserwatorzy

Popularne posty

wtorek, 5 lutego 2019

Wycieczka nr 3: POSZUKIWACZE ZAGINIONEJ KOMÓRKI


23.06.2016

Skład: Karol i Ja

Trasa: Baranówek - G. Hałasa - Telegraf - Barwinek - Baranówek, ok. 8 km

   W okolicach południa, rtęć wystrzeliła jak szalona. Zatrzymała się dopiero nad wartością trzydziestej kreski. Żar lał się z nieba i zalewał wszystkich, i wszystko, co znajdowało się w zasięgu palących promieni Słońca. 
  Karol po wylaniu na siebie butelki zimnej wody, pożyczył ode mnie zapasową koszulkę i owinął ją wokół głowy. Efekt jego działań do złudzenia przypominał arabski turban. Do kompletu brakowało nam jedynie wielbłądów. Nasza karawana ociężałym krokiem zanurzyła się w bujną gęstwinę lasu, zbliżając się do nieczynnego kamieniołomu. 

  Na miejscu zastaliśmy cień, chłód skał oraz ławki. Na tych ostatnich dostrzegliśmy jak uśmiecha się do nas ścieżka. Wyglądała na prawdziwie stromą, a wiedzcie, że razem z Karolem w kwestii stromizn byliśmy harpaganami. Nie mogliśmy więc odpuścić sobie takiej przyjemności. 

Stanowisko dokumentacyjne Góra Hałasa 1
Odsłonięcie piaskowców ordowiku

    O ile z początku szło gładko, o tyle wraz ze wzrostem wysokości, ścieżka zaczęła pokazywać pazurki. Najtańsze, pozbawione bieżnika adidaski ślizgały się w najlepsze po opadłej ściółce i wilgotnym mchu. Ręce próbowały ratować sytuację. Niestety z marnym rezultatem. Na przemian to zjeżdżaliśmy, to podejmowaliśmy kolejną próbę wspinaczki. Ta niełatwa sztuka udała się dopiero, gdy odkryliśmy niezwykłą moc krzewinek porastających zbocze. Przytrzymując się nich, nareszcie wleźliśmy na górę.

  Spodziewaliśmy się ponętnych widoków, a w zamian znaleźliśmy się na imitacji ścieżki. Zdawała wrażenie, że od dekad nikt z niej nie korzysta. O jej przebiegu więcej miała powiedzieć pogięta mapa, którą właśnie wyciągnąłem z kieszeni. Niestety nawet tak przydatny wynalazek staje się bezużyteczny w rękach osób, które nie potrafią z niego korzystać. Trudno było połapać się w niewyobrażalnych ilościach zlewających się ze sobą kropek, kresek, cyfr... Były nie do przeskoczenia dla dwójki nowicjuszy. Co do jednego byliśmy zgodni. Zgubiliśmy się. 

  Z braku alternatywy ruszyliśmy przed siebie, do czasu gdy ścieżka nakazała zejść, a raczej zjechać w głąb wąwozu. I to zjechać na tyłku z prędkością blisko 20 km/h o mały włos nie wjeżdżając w potężną sosnę. Będąc już na dole dotarło do nas, że znaleźliśmy się w potrzasku. 


  Zewsząd otaczały nas spadziste ściany. Nieosiągalne w obuwiu jakie nosiliśmy. Zostało więc wrócić ścieżką, która nas tu zagnała. Łatwo powiedzieć. Popisy kaskaderskie trwały dobre dziesięć minut, gdy koniec końców wydostaliśmy się z paszczy wąwozu.
 
  Mniej więcej w połowie drogi pojąłem, że gdzieś zgubiłem telefon. Co gorsza Mamy. Bez zguby nie miałem co pokazywać się w domu. Ogarnęliśmy więc akcję poszukiwawczą. Wśród siebie przydzieliliśmy role. Zadaniem Karola było dzwonić do skutku. Mi przypadło nasłuchiwanie dźwięku dzwonka. 
  Na pierwszy ogień poszedł kamieniołom wraz z przyległościami. Brak efektu przeniósł obszar poszukiwań na znajomą ścieżkę, a stamtąd do wąwozu-pułapki. Już sama wizja powrotu w to miejsce napawała obawą.
  Historia zatoczyła koło. Znowu zjeżdżaliśmy, przeczesując centymetr po centymetrze najdrobniejsze źdźbło, listek, czy kamyk, kiedy skądś dobiegają mnie ciche wibracje. Zsunąłem się niżej. Dźwięk stawał się coraz wyraźniejszy. Tyle, że tam nie było nic prócz krzaczków jagód. Minutę później dostrzegłem świecący ekran Nokii.
 
  Każdego z osobna roznosiła radość tak wielka, że gdyby wymienić ją na źródło energii pozwoliłaby zasilić małe miasto. I ta właśnie dzika energia znanym jedynie sobie sposobem parę minut później wyprowadziła nas na zagubiony szlak. Tyleśmy się go naszukali, a skończyło się na tym, że to on znalazł nas.

Góra Hałasa 1
Dostrzegalnia przeciwpożarowa na Górze Hałasa

   Na Telegrafie było pięknie. Rzuciliśmy plecaki i położyliśmy się na trawie, z twarzami zwróconymi w niebo. Chmury przybrały dziwaczne kształty. Przypominały watę cukrową. Duuużo waty cukrowej. Gnane nieśmiałymi podmuchami wiatru, zataczały kręgi. Wpatrzeni spektakl rozgrywający się nad naszymi głowami, rozmarzyliśmy się. 

Telegraf 4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz