3.02.2018
Skład: Karol i Ja
Trasa: Baranówek - G. Hałasa - Telegraf - Bukówka - Rez. Wietrznia, ok. 11 km
Nad Kielce spłynęła mętna powłoka. Wchłaniała kolejno parki, pagórki, aż wreszcie bez śladu przepadło w niej całe miasto, zupełnie jakby nigdy nie istniało. Drzewa gubiły kształty, stawały się niewyraźnymi konturami samych siebie. Czasem, gdy mocniej dmuchnęło, wiatr przeganiał kłęby zanieczyszczeń i na moment pojawiała się ścieżka.
Opuścić domy odważyło się niewielu. Jeśli już musieli to twarze podobnie do nas owijali szalikiem, albo rzadziej chowali w dłoniach. Jak tylko któryś się zapomniał i nabrał haust powietrza w płuca, ten natychmiast tego żałował, dławiąc się od duszącego kaszlu.
Mijały następne godziny, a smog wciąż pozostawał na tyle gęsty, że tworzył coś na zasadzie nieprzepuszczalnego filtra. Promienie słoneczne nie potrafiły przebić się przez warstwę pyłów i spalin. W konsekwencji mimo środka dnia miasto pogrążyło się w półmroku. Boczne uliczki zanurzyły się w dymie. Ludzie palili tu czym popadnie. A, że drewno i węgiel drogie, mało kogo stać; to nie przywiązywali większej wagi do tego, co trafi do kopciucha. Czy będą to śmieci z ogródka, czy stare ciuchy. Byle chałupę ogrzać.
Swąd nadtopionej gumy szczypał w oczy, drapał w gardle. Wstrzymaliśmy oddech, po czym zniknęliśmy za żółtą jak siarka chmurą dymu buchającego z komina.
50 000 - tyle osób rocznie wykańcza w Polsce smog. Zatrważające statystyki. Nie bez powodu bywa on nazywany cichym zabójcą. Najtragiczniejszy w skutkach historia pamięta grudzień 1952. Wtedy to w Londynie z nieznanych przyczyn w ciągu 5 kolejnych dni zmarło aż 4 tysiące mieszkańców. Nagle zaczęło brakować trumien. Dopiero miesiąc później, gdy liczba zgonów podwoiła się, lekarze odkryli, że winny śmierci był właśnie smog.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz