14.07.2017
Skład: Raku i Ja
Trasa: Baranówek - G. Hałasa - Telegraf - Bukówka - Mójcza - G. Otrocz - Niestachów - Górno, ok. 23 km
Trawa przewyższała nas o głowę, właściwie to nie widzieliśmy nic poza słomkowożółtymi źdźbłami, które smyrały nasze, spieczone opalenizną ramiona i twarze. Metodycznie stukaliśmy kijami o ziemię. Wyczytałem gdzieś, że podobno tak wytworzone drgania mają przepłoszyć węże. Jak dotąd nie spotkaliśmy żadnego, więc chyba działało. W przeciwieństwie do nawigacji. Nie wiem który to już raz zataczaliśmy koło. Zabłądziliśmy.
Otoczeni zewsząd zielskiem, przedzieraliśmy się niczym przez sawannę, póki w odległości zaledwie kilku kroków nie zatrzęsły się kępy traw. Naraz kolejne kłosy zaczęły kłaść się na ziemi. Jeden po drugim. Z ciekawości wrośliśmy w ziemię i staliśmy tak jak dwa strachy na wróble pośrodku wielkiej łąki, podczas gdy coś zbliżało się wprost na nas. Dystans zmniejszał się w oczach, aż z gęstwiny wyłonił się pełzający zygzak.
To się nie dzieje! Od godziny męczymy się z duchotą, gubimy szlak, potem nawigacja szwankuje, do tego lądujemy pośrodku pożal się Boże łąki, która kosiarki nie widziała chyba od dekad, a teraz jeszcze żmija! Miarka się przebrała. Jak się zakotłowało we mnie od wściekłości, tak nabuzowany ryknąłem:
- Ja to pierdolę, idziemy przez pole.
I poszliśmy, ciskając bezużytecznymi kijami w trawę, o włos od przestraszonej żmii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz