Obserwatorzy

Popularne posty

środa, 6 marca 2019

Wycieczka nr 29: PEWNEGO RAZU W BAGNIE


2.02.2019

Skład: Makumba, Brajan, Raku i Ja

Trasa: Styków Iłżecki - Skały w Rudzie - Adamów - Rez. Skały pod Adamowem - Brody Iłżeckie, ok.15 km

  Od godziny Makumba niezmordowanie na zmianę to pogwizduje, to raczy nas recytowaną Redutą Ordona. Gdy ta się kończy, przerzuca się na biesiadne przyśpiewki. Nie zatrzymuje go ani mróz, ani nasze nalegania, ani stado krzyczących łabędzi. 

Łabędzie w locie

  Dalej niż sięgał nasz wzrok rozciągała się równina skuta lodem. Pośrodku niej rysował się trudny do zidentyfikowania, ciemny punkcik. W miarę zbliżania się, punkt wielokrotniał. Nabierał kształtu przycupniętej postaci. Postać z czasem zyskiwała kolejne detale, aż wreszcie ukazał nam się wędkarz. Siedział niewzruszony na leżaczku pośrodku tafli zamarzniętego jeziora i moczył kija w owalnym przeręblu. 
Wyobrażałem sobie, co by było gdyby lód nie wytrzymał, a wędkarz wpadłby do wody. Ta miała jakieś trzy stopnie. Z pewnością skończyłby jako bryła lodu, którą ktoś wyłowiłby dopiero przy okazji wiosennych roztopów. 


  Igiełki mrozu szczypały w policzki. Ci bez rękawiczek szukali ciepła po kieszeniach. Choć z geograficznego punktu widzenia wędrowaliśmy płaskowyżem, nie brakowało imponujących skał dających wrażenie, że żaden to płaskowyż, tylko góry średniej półki. 
  Największy spośród skalnych stołów posłużył nam nawet za miejsce uczty. Upchnięci na karimacie, zabraliśmy się za wyżerkę. Każdy częstował tym, co zostało przypadkiem wrzucone do plecaków i przy okazji nie straciło w skrajnym stopniu terminu przydatności. Niby freezbee z rąk do rąk latały wafle ryżowe. Usta wciągały sznury kabanosów. Aż nadszedł moment kulminacyjny. Na stół wjechała puszka z konserwą. Woń świeżo otwartej mielonki rozeszła się po okolicy. Przesiąkliśmy nią my, nasze ubrania. Idę o zakład, że była na tyle intensywna, że zbudziłaby ze snu zimowego choćby niedźwiedzia.

Wejście do jednej z jaskiń


 Gapienie się w otaczające nas skały miało coś z wpatrywania się w obraz. Najpierw widzisz pierwszy plan: w tym przypadku skały, pojedyncze drzewa. Z czasem oko wychwytuje więcej szczegółów. Skały nabierają barw, przyjmują fantastyczne kształty. Aż w końcu do głowy napływa pewna interpretacja. Skalne otwory zamieniają się w okna, bloki skalne są blokami mieszkalnymi i nim się obejrzysz chadzasz sobie wąskimi uliczkami skalnego miasta. Idzie ponieść się mocy wyobraźni, że trafiło się do wioski Smerfów. Nic tylko chciałoby się zanucić: Hej dzieci jeśli chcecie zobaczyć Smerfów las przed ekran dziś zapraszam Was...

Skalny borowik


O zwyczajnej ścieżce nie ma mowy. Od dobrych dwudziestu minut idziemy krok w krok po śladach racic odciśniętych w śniegu. Często przecinają je drukowane ściegi mniejszych czy to łapek, czy pazurów. Jest podmokło. Pod stopami jedna wielka niewiadoma. To, co z pozoru wydaje się bezpieczną wysepką, okazuje się tak naprawdę skrywaną pod białą kołderkę sadzawką. Jeśli dopisze Ci szczęście nie skończysz w lodowatej rzeczce. Jeśli nie - witaj hipotermio. Tu karty przetrwania rozdaje przypadek. 
Wystarczy moment nieuwagi i w sekundę tracę grunt pod stopami. Bagno wsysa mojego buta jak przez słomkę. Straciłem już nogę po kolano. Na tym nie koniec. Najmniejszy ruch powoduje, że pogrążam się jeszcze głębiej.  


Z pomocą ruszają mi Raku z Makumbą. Chwytają za fraki. Czuję tylko silne szarpnięcie i wkrótce wraz z nimi ląduje na twardym śniegu. But za nic nie przypomina siebie. Oblepia go kilkukilogramowa buła błota uniemożliwiająca chodzenie. W miejscu niedawnego wypadku widnieje tylko para wyjątkowo głębokich odcisków. Niebawem przysypie je śnieg zmieniając na nowo w pułapkę, która będzie tylko cierpliwie czekać na kolejnego nieostrożnego turystę. 

Nacieszcie swoje oczy tym widokiem
Foto: Raku


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz