28.08.2020
Skład: Oliwka, Raku i Ja
Trasa: Łukowa - Widełki - G. Małzna - Rez. Cisów - Przeł. Kwarty - Diabla Górka - Niwy Daleszyckie - Daleszyce, ok. 27 km
Dziw bierze, że wciąż istnieją takie miejsca na myśl, o których cierpnie skórka, a ludzie wolą omijać je szerokim łukiem.
Tradycją stało się już, że pod koniec sierpnia wybieramy się w okolice Widełek na wycieczkę połączoną ze zbieraniem grzybów. Te skrzętnie ukryte pod grubą warstwą ściółki, chowają się przed potencjalnymi zbieraczami, czekając na odpowiedni moment, by pokazać się światu całymi rodzinami. Wówczas wędrówka po lesie ze scyzorykiem w dłoni, sprawia mnóstwo radości, która pojawia się na nowo podczas domowej konsumpcji. Zaś gdy kapeluszowe smakowitości nie chcą zbytnio pchać się do koszyków, najlepiej poczekać na ten odpowiedni moment nazywany wysypem. Nam jednak nie było dane wstrzelić się we właściwy termin. Zabrakło może tygodnia, najwyżej dwóch. I co zrobić, gdy główna atrakcja wycieczki, odpada już na starcie? Może jakiś wariant zapasowy, koło ratunkowe? A może pozostawić wszystko bez zmian, licząc na łut szczęścia i uśmiech losu? Może... I właśnie cała wycieczka wyglądała jak powyższy wstęp. Mnóstwo niedomówień, pytań, na które nikt nie potrafił odpowiedzieć, aż do momentu, gdy wyprawa dobiegła końca. Towarzysząca nam nieustannie mgiełka tajemnicy, sprawiła, że tegoroczne "grzybobranie" było zupełnie inne od pozostałych.
Gdy korony drzew nieśmiało nabierały jesiennych barw, na znak, że koniec wakacji zbliża się wielkimi krokami, wsiedliśmy do busa jadącego w kierunku Rakowa i ruszyliśmy na spotkanie z przygodą. Z przystanku w Łukowej powędrowaliśmy do Widełek, skąd dalej prowadził nas szlak niebieski. Na pierwsze widoki nie musieliśmy czekać zbyt długo. Kilka minut wspinaczki zboczem G. Małznej wystarczyło, abyśmy mogli rozkoszować się jedną z moich ulubionych panoram w tych okolicach.
Dumnie wznosząca się nad okolicą Góra Zamczysko |
Na kolejnych kilometrach królowała dzika natura buczyn i jedlin porastających okoliczne wzniesienia. Podczas gdy reszta ekipa pochłonięta była poszukiwaniem grzybów, ja wybrałem się w przeciwległą część lasu, w celu odnalezienia miejsca ze zdjęcia.
Siedzuń sosnowy znaleziony przez Bartka. Przez długi czas myśleliśmy, że będzie to jedyna jadalna nagroda grzybobrania Foto: Raku |
Udało się dopiero za trzecim podejściem. Zaraz po wyłonieniu się ze szczelnej ściany lasu ukazał mi się poniższy widok. Pięknie nieprawdaż?
Niby jeszcze sierpień, ale już czuć wrześniowe barwy |
Swoją samotną wędrówkę przedłużyłem jeszcze o krótką wizytę w rezerwacie Cisów. A tam no cóż przyroda rządzi się własnymi prawami. Królują głębokie, bogato rzeźbione wąwozy i liczne spróchniałe olbrzymy, czyli to wszystko, co pozostało po niegdysiejszej Puszczy Świętokrzyskiej.
W dnie jednego z wąwozów |
Zamiast grzybów, których i tak nie było, nasze siatki skrupulatnie zapełnialiśmy owocami przydrożnych jeżyn. Nim jednak całą trójką dotarliśmy do Przełączy Kwarty, zrobiłem prędki rzut oka na rumowisko skalne na zboczu Góry Wrześni. Z licznych opinii, wiedziałem, że nie mogę oczekiwać od niego niczego spektakularnego, jednak to co zastałem na miejscu, wnet zyskało miano najmniej atrakcyjnego wizualnie pomnika przyrody nieożywionej jakie posiada nasze województwo (no może poza paroma głazami narzutowymi) :)
Największy z głazów |
Omszone "kolosy" |
Trzy zdjęcia tego tworu przyrody to już tak wystarczająco dużo :) |
Ale Pasmo Cisowskie to nie tylko bogactwo przyrody, to również niemy świadek zdarzeń z przeszłości. To właśnie w tutejszych lasach schronienie znaleźli powstańcy styczniowi, a także partyzanci, walczący o ojczyznę dla przyszłych pokoleń.
Pomnik upamiętniający miejsce obozowiska AK Mariana Sołtysiaka "Barabasza" |
Przy pomniku na stałe rozstaliśmy się ze szlakiem niebieskim i dalej powędrowaliśmy w nieznane zakątki Pasma Orłowińskiego. Po drodze zajęliśmy się, a właściwie zająłem się nierówną walką z rosnącą tuż za rowem melioracyjnym nawłocią kanadyjską. O tym jak nie lubię tego chwastu już pisałem przy okazji wycieczki w Góry Pieprzowe. Z siedlisk typowych dla Gór Świętokrzyskich na krótko weszliśmy w piaszczyste bory sosnowe, mieniące się w odcieniach różu, bogato rosnących w runie wrzosów.
Foto: Raku |
Następnie po pokonaniu uroczyska Czerwona Woda, wkroczyliśmy na obszar lasu, który przez wielu uważany jest za nawiedzony. Czemu? Nie mam pojęcia, proszę się pytać tych "wielu". Dla mnie to las jakich wiele, no może poza jedną geologiczną ciekawostką, która niezwykle uatrakcyjnia tutejszy krajobraz. Diabla Górka ( na mapach widnieje również pod nazwą Skałka), bo o niej jest mowa to miejsce wyjątkowe. Prawie nikt o niej nie wie (zresztą sam do niedawna należałem do tej grupy), a jeszcze mniej osób zna jej ciekawą przeszłość. Zacznijmy jednak od samego początku, czyli powiedzmy od miejscowej legendy związanej z pochodzeniem nazwy wzniesienia. Ta jak większość podań, próbujących wyjaśnić genezę powstania skałek ukrytych w głębi lasu, dopatruje się w tym udziału diabła. Jego postać oczywiście przedstawiana jest jako wyobrażenie wysłannika piekieł lecącego z zamiarem zniszczenia najbliższej świątyni. Potem czas na happy end i tu z pomocą przychodzi różnie, np. pianie koguta, bądź bicie dzwonów. Ważne, żeby było na tyle głośne, by ów rogaty rzezimieszek upuścił na ziemię ogromny głaz, który rozpadnie się na kawałki, symbolizujące wygranie dobra nad złem i uniknięcia straszliwej katastrofy. Naprawdę mogliby się trochę bardziej postarać. Wspólnie z ekipą odwiedziliśmy całkiem sporo "piekielnych miejsc" i powyższa legenda wz lekkimi modyfikacjami powtarza się niemal w każdym przypadku.
O, jakże dawno tam byliśmy.... Aż mi się tęskno na sercu zrobiło za tymi miejscami.
OdpowiedzUsuńJedno mnie zaskoczyło - jeżyny. My w tym roku raz tylko spotkaliśmy w miarę dojrzałe jeżyny na trasie, a i te były paskudnie kwaśne.
My mieliśmy to szczęście, że wszystkie, choć jeszcze nie do końca dojrzałe, były słodziutkie.
OdpowiedzUsuń