12.09.2020
Skład: Brajan, Oliwka, Bugli, Raku i Ja
Trasa: Łopuszno - G. Kościółek - Jedle - Żabiniec - Barycz - Ludwików - Łopuszno, ok. 14 km
Błękitna toń lustra wody, a wkoło lasy same, otoczone piaszczystymi wydmami. By ujrzeć taki wakacyjny obrazek nie trzeba wcale jechać na Mazury. Będąc z dala od miastowego zgiełku, pośród dziewiczej natury, wnet można pozbyć się zmartwień dnia codziennego. Nie znajdziemy tu hordy plażowiczów, chcących podkreślić swoją hierarchię w tłumie, poprzez wyznaczenie własnego terytorium kolorowym parawanem. Próżno szukać żaglówek i łódek dryfujących po falującej tafli wody. Brak również straganów z pamiątkami, czy budek z jedzeniem, gdzie króluje zapach smażonej ryby, na którą stać niewielu. W zamian za brak tych "niedogodności" dostajemy prawdziwą oazę spokoju, której nawet najskrytsze zakamarki możemy sami stopniowo odkrywać. Nic jednak za darmo. Dostępu do tych skarbów strzegą wciągające torfowiska. Komu jednak niestraszne błotniste przygody, to powinien nie zwlekać chwili dłużej i wybrać się nad Pojezierze Świętokrzyskie! Brzmi trochę jak treść jakiejś reklamy, ale promocja turystyczna tej perełce na mapie województwa na pewno nie zaszkodzi :)
Z rynku w Łopusznie, powędrowaliśmy wzdłuż drogi prowadzącej w kierunku Częstochowy. Pół godziny później na wysokości dobrze widocznej z daleka, charakterystycznej konstrukcji wieży ciśnień, wdrapaliśmy się na niewielkie wapienne wzgórze - Kościółek.
Nosi ono również nazwę Golgoty, a częściej Góry Trzech Krzyży (oryginalnie nieprawdaż :) Same krzyże zostały wzniesione dla upamiętnienia ofiar II wojny światowej pochodzących z Łopuszna i okolic. Prócz miejsca pamięci, jest to także stanowisko wielu ciekawych gatunków roślin muraw kserotermicznych, m.in dziewięćsiła bezłodygowego. Niebawem byliśmy już w sosnowym lasku, gdzie w mszystym runie udało nam się odszukać kilka smakowitych borowików i podgrzybków.
Poranne prześwity |
Foto: Raku |
Po przekroczeniu ruchliwej szosy wreszcie wkroczyliśmy w polne plenery, obfite w Słońce i piękne widoki na Pasmo Przedborsko-Małogoskie.
Jeden z dawnych stawów Foto: Raku |
Jako, że miałem okazję odwiedzić te okolice dwa tygodnie wcześniej nie było mowy o żadnym błądzeniu. Wędrówka szła zatem nadzwyczaj sprawnie. A dalej było już tylko piękniej. Na tyle pięknie, by móc się bardziej rozpisać. I tak dotarliśmy do głównej atrakcji wycieczki - Torfowiska Żabiniec.
Resztki babiego lata |
Jeszcze przed wejściem na podmokły teren powitała nas grupa zbieraczy żurawiny, zaopatrzona w wielkie wiadra, które mimo wczesnej godziny, były niemalże wypełnione po brzegi. Postanowiliśmy dołączyć do zbiorów czerwonej księżniczki mokradeł, lecz w stopniu zbliżonym bardziej do domowego przekąszania, niż pozyskiwania w celach czysto marketingowych.
Cieszy to nad wyraz, zwłaszcza po tym co zastaliśmy na Białych Ługach. Nieustannie wyciągając z brązowej cieczy, zapadające się co chwila stopy, dotarliśmy do pierwszego z okolicznych jezior.
Torfowisko powoli nabiera jesiennych barw |
Ten kadr pokazuje, w jak bliskim sąsiedztwie od betonowych budynków znajduje się ten przyrodniczy zakątek |
Przygiełka biała |
Jak się okazało, prócz żurawiny było tam także mnóstwo... modliszek. Ten piękny owad o kanibalistycznych zapędach, należy do jednego z moich ulubionych przedstawicieli polskiej entomofauny.
Artystyczny kadr na zielonego stwora |
Jeszcze kilka lat temu krytycznie zagrożony wyginięciem, zamieszkiwał głównie okolice Kotliny Sandomierskiej. Obecnie prowadzi wręcz ekspansję na terenie naszego kraju, z roku na rok poszerzając zasięg swojego występowania.
Kolorowi zbieracze |
Foto: Raku |
Szyszunia w płomieniach. Uspokajamy oprócz niej nic nie ucierpiało Foto: Raku |
Choć wyrobienie się na niego wisiało na włosku, a po drodze przytrafiła się dodatkowa kontuzja, którą trzeba było prędko zaopatrzyć, udało się dotrzeć na czas.
Cudownie! Jak dla mnie kolejna wymarzona wycieczka. Miejsce fantastyczne. I efektownie pokazane.
OdpowiedzUsuńA na żywo wygląda jeszcze lepiej :)
Usuń