Obserwatorzy

Popularne posty

poniedziałek, 1 lipca 2019

VII Wyprawa Jaskiniowców Świętokrzyskich: PROJEKT TERESA


29.06.2019

Skład: Makumba, Locht, Raku i Ja

Trasa: Rykoszyn - Sztolnia Teresa - Rykoszyn

Podczas pierwszej tegorocznej wycieczki, której trasa prowadziła m.in przez szczyt Miedzianki, udało nam się odnaleźć otwór Sztolni Teresa (link tutaj). Jednak ze względu na dość trudne i śliskie zejście oraz zalegający jeszcze wtedy śnieg, zrezygnowaliśmy z jej eksploracji. Przyszedł wreszcie odpowiedni dzień, by najbardziej oczekiwana wyprawa jaskiniowa w 2019, z marzenia, przerodziła się w rzeczywistość.

 Z wypełnionymi po brzegi plecakami dojechaliśmy do Rykoszyna. Około czterdzieści minut marszu pozwoliło nam na dotarcie do tajemniczego tunelu ukrytego w głębi lasu.


Ciekawe nacieki

W środku jednego z korytarzy

Mimo, że jego długość nie była imponująca jak na dawny magazyn materiałów wybuchowych; wyglądał naprawdę niesamowicie. Nieopodal obiektu odnaleźliśmy ruiny domu Łaszczyńskich; braci, z których jeden był fizykiem, a drugi chemikiem. Utworzyli oni na terenie Miedzianki, pierwszy na świecie zakład elektrolizy miedzi, który przyniósł im sławę. Stworzyli oni i opatentowali również materiał wybuchowy o nazwie "miedziankit". Został on wykorzystany m.in do budowy kolei transsyberyjskiej. Niedługo potem byliśmy już nad otworem wejściowym do sztolni.

Otwór w stanie obecnym
Foto: Raku

Gdy każdy z nas był już przebrany, zaczęliśmy przygotowywać stanowisko i wiązać linę do pobliskiego drzewa. Pozwoliło nam to na dostanie się na dolny poziom, z którego prowadziły trzy boczne tuneliki (2 ślepe). Znajdował się tam także ok. 2,5- metrowy próg skalny, wprowadzający do głównego fragmentu wyrobisk. Po ukryciu plecaków, powoli zaczęliśmy schodzić na dół. Gdy byliśmy na dobre ubrudzeni w glinie, wiedzieliśmy, że znajdujemy się już w jaskiniowej części sztolni. Po pokonaniu kilkumetrowego przełazu, dostaliśmy się do niewielkiej salki, gdzie nareszcie mogliśmy kucnąć. Stamtąd pokonując kolejny przełaz dotarliśmy do dużej komory.

Tuż za przełazem
To właśnie od tego momentu rozpoczęliśmy prawdziwe zwiedzanie sztolni.


Na lewo prowadził obszerny, częściowo zalany korytarz, który po około 40 metrach zakończył się przodkiem.

Niewielkie makarony
W tej części korytarza wody nie brakowało


Wyłączając lampę błyskową, choć przez chwilę mogliśmy oddać prawdziwą atmosferę w sztolni 

Znajdowało się w nim kilka niskich przejść do bardzo krótkich odnóg bocznych. Większość z nich kończyła się zaraz po tym, gdy któryś z nas tylko się do nich przedostał. Mając tą część sztolni już za sobą, udaliśmy się do widocznego już z daleka, 8-metrowej głębokości szybiku z dobrze zachowanym drewnianym cembrowaniem. Przechodząc tuż przy jego krawędzi, trzeba było naprawdę uważać!


8-metrowy szybik

 Dalej opuściliśmy już główny korytarz i skręciliśmy w prawo. Chwilę później musieliśmy pokonać dosyć niski, ostemplowany drewnianymi belkami chodnik.

Ładnie zachowane ostemplowanie


Uważając, by nie naruszyć konstrukcji, przedostaliśmy się do przestronnej salki, gdzie znajdowały się dwa boczne przejścia. Postanowiliśmy zostawić je na później i skupić się na głównym ciągu.
Po pokonaniu stromej i śliskiej pochylni, którą nazwaliśmy "Zjeżdżalnią", znaleźliśmy się w kolejnej salce, posiadającej jeszcze więcej bocznych korytarzy.



Jedna z podziemnych kałuży


Niektóre z nich prowadziły do góry, a ich dno pokrywały ogromne głazy. W innych znajdowały się  kałuże przypominające niewielkie jeziorka. Największy spośród wszystkich korytarzy wprowadził nas do "Sali ze Zwierzątkiem" nazwanej na cześć tajemniczego stworzenia, które je zamieszkiwało.


Kolejne belki, ale wyglądające zdecydowanie mniej bezpieczniej niż te ostatnie





Po śladach jego obecności mogliśmy sądzić, że jest to prawdopodobnie kuna. Tutaj pokazały nam się kolejne boczne odnogi.


Ubarwienie maskujące :)

Po zobaczeniu ich i fragmentu górnej części wyrobiska zakończonego zawałem, dostaliśmy się do kolejnego, bardzo ładnego korytarza.


W jego ścianach znajdowały się ciekawe pozostałości dawnej działalności górniczej w postaci niewielkich elementów metalowych i drewnianych zabezpieczeń bocznych chodników.




Ze względu na bezpieczeństwo i osuwające się kamienie, nie zagłębialiśmy się do jednego z nich. Korytarz zaprowadził nas do jeszcze głębszego od poprzedniego szybu (ok. 11 m), nad którym znajdowała się belka z bloczkiem.

Widok w dół szybu



Po drugiej stronie szybu był także dosyć krótki korytarz. Nie mieliśmy jednak odpowiednich umiejętności i sprzętu, by dostać się zarówno do niego, jak i zejść na dno szybu. Podczas, gdy Ja z Lochtem musieliśmy wrócić do salki nad Zjeżdżalnią, gdzie były nasze rzeczy; Raku z Makumbą sprawdzali mniejsze odnogi sztolni.



Jeden z bocznych chodników z niewielką szatą naciekową w postaci drobnych stalaktytów

Po naszym powrocie mogliśmy już w komplecie iść dalej. Kolejne metry korytarza zaprowadziły nas ponownie w okolice pierwszego szybu. W jednym z bocznych, lekko zalanych chodników zobaczyliśmy fragmenty starych podkładów kolejowych.



Pozostałości podkładów kolejowych



Kolejny z korytarzy ze względu na zalegające w nim duże ilości piasku, zyskał miano "Piaskownicy".


Formy naciekowe związków żelaza



Zostało nam tylko wrócić do korytarzy, które zostawiliśmy sobie na potem. Zanim jednak tam się udaliśmy, musieliśmy odszukać zgubioną przeze mnie latarkę, tym bardziej, że nasze źródła światła były już na wyczerpaniu. Wtedy, nie wiedzieliśmy, że pod ziemią  jesteśmy już od ponad 4 godzin! Raku z Lochtem postanowili dostać szybszą drogą do ostatniego miejsca, które zostało nam do odwiedzenia.  Prowadziła ona pod starymi belkami. Ja z Makumbą przedostałem się zdecydowanie dłuższą, ale bezpieczniejszą trasą. Na samym jej końcu czekało nas ponowne pokonanie "Zjeżdżalni", wreszcie w należyty do jej nazwy sposób :)


Dostaliśmy się tak do jednego z ciasnych korytarzy, w którym czekali już na nas Locht i Raku. Po dotarciu do nich, znalazłem się w wysokiej, wąskiej szczelinie, na końcu której znajdowało się niewielkie jeziorko.


W jednym z niższych korytarzy, udało nam się znaleźć Ogólnowojskowy Płaszcz Ochronny ( OP-1)



By dostać się na wyższy poziom trzeba było na początku wygrać ze śliskim błotem

Dalej ten sam korytarz wprowadził nas o poziom niżej, dzięki czemu nad swoimi głowami  mieliśmy otwór najgłębszego szybu, który ciągnął się jeszcze długo pod nami.

Jak widać wyprawa zdecydowanie się udała

Pozostałości drewnianego pomostu



Gdy się już stąd wydostaliśmy, weszliśmy do ostatniego niezbadanego chodnika.



Mineralizacja azurytu

Polewy naciekowe



Tutaj jednak zwiedzanie nie trwało zbyt długo. Zmarznięci, wygłodniali i zmęczeni mogliśmy w końcu wyjść na powierzchnię. Kiedy znaleźliśmy się już na zewnątrz, okazało się, że pod ziemią byliśmy prawie 6 godzin! Ale naprawdę było warto. Spodziewaliśmy, że obiekt będzie duży, ale nie, że aż tak! Na planach widnieje sieć korytarzy o łącznej długości 523 metrów. Zgodnie jednak stwierdziliśmy, że jest tutaj tego znacznie więcej. Sztolnia okazała się niezwykle ciekawa, rozbudowana, wielopoziomowa i stosunkowo dobrze zachowana. Nie dziwię się, że w przyszłych latach planują udostępnić ją turystycznie, podobnie jak sąsiednią Zofię. W przeciwieństwie jednak do niej, tutejsze prace udostępniające mogłyby zdecydowanie negatywnie wpłynąć na wartość estetyczną obiektu. Mam tylko jedno pytanie: Czy powiększając korytarze, by turyści swobodnie mogli po nich chodzić, zakładając sztuczne oświetlenie, czy wreszcie budując schody zwiększające płynność ruchu, nie niszczy się prawdziwej magii tego cudownego miejsca, które po tych"lepszych" zmianach na pewno nie będzie wyglądało już tak samo?
Na  koniec zrobiliśmy sobie w pełni zasłużony 3-godzinny odpoczynek. Niektórzy postanowili jednak wykorzystać go w bardziej aktywny sposób.

Raku z Lochtem podczas skalnej wspinaczki

8 komentarzy:

  1. Chłopaki, daliście czadu. Niesamowita wyprawa! I te różne nacieki i ślady minerałów - robią wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! Sami uważamy ją za najbardziej udaną wyprawą od czasu kiedy eksplorowaliśmy korytarze Jaskini Zbójeckiej w Łagowie.

      Usuń
  2. Mam pytanko, ten magazyn z cegły na początku relacji to niedaleko tej wieży stalowej przy muzeum? Poszukuje wyjścia z szybu kopalni Zofia. Dawno temu natrafiłem przypadkowo w lesie na rozwalone wejście do niego. Ktoś wybił dziurę w zamurowanym cegłami wejściu. Teraz nie mogę tego znaleźć bo tak wszystko zarosło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, odległość miedzy magazynem a szybem "Piotr" wynosi ok. 300m.

      Usuń
  3. http://www.sktj.pl/epimenides/inne/jwsznm_p.html tu jest mapka gdzie kończy się ten szyb.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za takie ciekawe informacje. W najbliższym czasie będziemy właśnie wybierać się w tamte okolice i postaramy się poszukać wejścia do tego szybu.

      Usuń
  4. Kurde, nie znalazłem ostatnio. Czy mógłbyś mi podesłać mapkę z zaznaczonym miejscem, gdzie jest to murowane wejście?
    Jak możesz to na maila: styrany@poczta.fm

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne. Jutro podeślę mapkę razem z orientacyjnymi współrzędnymi. Pozdrawiam :)

      Usuń