Obserwatorzy

Popularne posty

niedziela, 7 lipca 2019

Wycieczka nr 41: STASZÓW, CZYLI TAM I BEZ POWROTU


2.07.2019

Skład: Brajan, Raku, Ja

Trasa: Szydłów - Kotuszów - Kurozwęki - Wólka Żabna - Podmaleniec - Staszów, ok. 28 km

Za przednią szybą zarzucona tekturowa tabliczka. Wołają z niej drukowane litery składające się w napis STASZÓW. To nasz - wsiadamy. Nie mamy pojęcia, że przed nami podróż w jedną stronę. 

Na co komu rollercoster, gdy można usiąść na tyle rozklekotanego busa. Nic nie równa z dzikimi fotelami, które przy najmniejszym nawet wyboju podskakują niczym żaba. A i wytrząsną porządnie.  Od takich ledwo zipiących skansenów na kółkach nie wymaga się osiągów porsche. Ot, by pociągnęły jeszcze ten jeden kurs. Jeden kurs niespodziewanie przeciąga się w kilka następnych, te w parędziesiąt i nim się człowiek obejrzy zalewają nas na drogach zardzewiałe gruchoty. 



Zaraz po znalezieniu się na przystanku, udaliśmy się w stronę widocznych z daleka ruin murów obronnych okalających dosyć duży fragment miasta. Trafiliśmy akurat na prace konserwatorskie, które wydają się być już na finiszu. Polną dróżką prowadzącą wzdłuż budowli wspięliśmy się na niewielkie wzgórze, na zboczu którego znajdował się już mocno zarośnięty dawny kamieniołom.
Mimo to miejsce to mogę polecić miłośnikom speleologii i geologii. Można znaleźć tutaj dosyć dużo ciekawych obiektów. Pierwszą jaskinię zlokalizowałem już po kilku minutach. Był to obiekt, który obecnie nie posiada nazwy.

 Długość wszystkich korytarzy jaskini oszacowałem na 6 m 



Jeden ze śladów procesów wietrzeniowo-krasowych


Parę metrów poniżej, ukryty w krzakach otwór Jaskini Szydłowskiej znalazł Raku.

Otwór główny Jaskini Szydłowskiej inna jej nazwa to (Zguba pod Zamkiem), będącej najdłuższą ze wszystkich jaskiń znajdujących się w Szydłowie ( 12 m długości). Ciekawostką jest, że jaskinia ta została odkryta już przed 1878 , a ponownie odnaleziono ją dopiero w 2002.


Wkrótce potem wśród skał odnajdywaliśmy kolejne skalne szczeliny. By dostać się do niektórych z nich, trzeba było się troszkę natrudzić.


Skakać czy nie ?

Schronisko skalne przebijające na wylot stół skalny (2 m)

Z kamieniołomu powędrowaliśmy do Bramy Krakowskiej, będącej swoistymi wrotami do wnętrza miasta.

 Foto: Raku

Dopiero będąc pod bramą mogliśmy poczuć prawdziwą potęgę tej budowli

Nie wszyscy rycerze opuścili mury zamkowe :)

Brama Krakowska

Po wdrapaniu się na większość możliwych części murów, przeszliśmy na drugą stronę ulicy.

Foto: Raku

Ciekawe co mogło nas zachęcić do odwiedzenia drugiej części miasta? Odpowiedź jest bardzo prosta. Były to oczywiście jaskinie! A właściwie groty legendarnego Zbója Szydły.


Grota Szydły II ( 8,5 m )

Ich przestronne wnętrze i liczne, ciekawe otwory, przez które wpadało światło; zachęcały, by zagłębić się do wnętrza ich korytarzy.


Jedyną ich wadą była jednak długość. Zdecydowanie za szybko się kończyły. Spod grot, równoległą do Kościoła Wszystkich Świętych asfaltową drogą, poszliśmy szukać jeszcze jednej jaskini, która znajdowała się podobno pod ulicą.

Kościół Wszystkich Świętych wraz z drogowskazem Małopolskiego Szlaku Św. Jakuba
Rzeczywiście niewielka część korytarzy była częściowo pod drogą, po której jeszcze tak niedawno wędrowaliśmy. Po przedarciu się przez pokrzywy, dostaliśmy się do środka.

Jaskinia z Zielonym Filarem ( 7 m )
Foto: Raku
Jaskinia okazała się być naprawdę sympatyczna.




Posiadała ciekawe filary skalne, dwie duże sale i ściany, na których zachowały się ślady wody kształtującej pobliskie korytarze.



Dalej poszliśmy drogą ciągnącą się wzdłuż sadów pełnych śliwek, z których słyną tutejsze okolice i ...  i właściwie tutaj atrakcje się skończyły.


Widok na Pasma Daleszyckie i Ociesęckie 
Kolejne kilometry upłynęły nam pod znakiem skwaru oraz niekończącego się asfaltu. Przełamała to dopiero polna dróżka, która przez drewniany most na Czarnej Staszowskiej, wprowadziła nas do lasu, gdzie mogliśmy znaleźć błogi cień.

Czarna Staszowska


Nie trwało to jednak zbyt długo, gdyż nasza ścieżka niebezpiecznie oddalała się od kolejnego punktu naszej wycieczki. Zmusiło nas to do powrotu na asfalt. Dotarliśmy tak do Kurozwęk. Ze względu na ograniczony czas nie zaglądaliśmy jednak do bizonów. Po minięciu kościoła i krótkiej wizycie przy wysychającym już źródełku, znaleźliśmy się w alei pełnej okazałych lip. Bystre oko Rakowa wypatrzyło leśną dróżkę.

Wprowadziła nas ona do Wólki Żabnej. Miejscowość ta urzekła mnie przydomowymi ławkami, pomalowanymi w kwieciste wzory.


Zabytkowa chałupa przy drodze



Wieś szybko jednak się skończyła, a my weszliśmy do siedliska typowego dla tutejszych lasów - chrobotkowego boru suchego.

Goździk piaskowy
Rosnące tutaj sosny przybierały dziwacznych kształtów.


Przyjemna piaszczysta droga skończyła się w mgnieniu oka. Musieliśmy więc dalej iść już bez żadnej ścieżki. Na pierwsze chaszcze nie musieliśmy długo czekać. Jednak to nie one były najgorszym problemem. O ile przez gęste i kujące krzaki byliśmy w stanie się przedostać, o tyle kolejna przeszkoda okazała się dla nas nie do pokonania. Była nią sama rzeka i przybrzeżne szuwary.

Czarna w tym miejscu pokazała swoją dziką naturę

Dokładnie w takich chaszczach utknęliśmy
W poszukiwaniu przejścia na drugą stronę, co chwila musieliśmy odpędzać się od chmar komarów. Pełni desperacji, w końcu odnaleźliśmy kilka grubszych gałęzi i kawałek blachy przerzuconych na węższym odcinku rzeki.

Hmm. Czy to naprawdę wytrzyma ?
Foto: Raku
Pozwoliło nam to wreszcie kontynuować wycieczkę. Po przekroczeniu rzeki jeszcze tylko przez chwilę uśmiech nie znikał z naszych twarzy. Wszystko zmieniło się zaraz gdy ujrzeliśmy przed sobą  ponownie wodę. Na całe szczęście był to staw, który bez problemu udało się obejść.

Po opuszczeniu lasu, na dobre zapanował asfalt, który nie opuszczał nas do końca wycieczki.
W miejscowości Podmaleniec, ruszyliśmy na poszukiwanie dawnego kamieniołomu, w którym znajdować się miała ponad 100-metrowa jaskinia. Na miejscu jednak okazało się, że praktycznie cała okolica przerodziła się w wysypisko śmieci, a otwór jaskini jest obecnie nimi zasypany. No cóż, bliskie okolice Ponidzia ...


Jedna z największych świec krasowych

Ostatnie 5 km pokonaliśmy chodnikiem do Staszowa. Według rozkładu, najbliższy bus miał być za 5 minut. Zadowoleni z niecierpliwością czekaliśmy na transport. Minęło 20, 40 minut. Po ponad godzinie czekania zgodnie za namową jednego z mieszkańców udaliśmy się na rynek. Tam od kierowcy innego busa, dowiedziałem się, że od 1 lipca ze Staszowa do Kielc nie jeździ nic. Przez chwilę zamilkłem. Naprawdę nie wiedziałem co mam powiedzieć innym .Oni jednak słyszeli bardzo dobrze słowa kierowcy. Prędzej, czy później na którejś z naszych wycieczek musiała się zdarzyć taka sytuacja, ale dlaczego teraz? Nie tracąc resztek nadziei poczekaliśmy jeszcze godzinę. Niestety nie przyjechało nic.

Czekając na Tatę Rakowa
Już myśleliśmy nad nocowaniem w pobliskim lesie, lecz na szczęście całą sytuację uratował Raku, a właściwie jego Tata, który zgodził się nas zawieźć do Kielc. Uniknęliśmy tym sposobem "nocnego zwiedzania" okolic Staszowa i szczęśliwie wróciliśmy do naszych domów. Raz jeszcze ogromne podziękowania dla Taty Bartka!

4 komentarze:

  1. Jaskinie rzeczywiście ciekawe, ale trzeba się natrudzić, żeby je znaleźć. My przechodziłyśmy obok tych pod zamkiem, ale nie domyśliłyśmy się, że to faktycznie jaskinie. Brak wprawy odkrywcy jaskiń.
    No a informacja o likwidacji busa pogrzebała wszelkie moje nadzieje na wycieczkę w te okolice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj trzeba. Rzeczywiście bardzo niepozorne i by dostać się do środka trzeba było wpełznąć. Zupełnie inna jest Jaskinia z Zielonym Filarem. Do niej naprawdę warto się wybrać i w całości można ją zwiedzać na stojąco. My również mieliśmy spory problem z dostaniem się do Szydłowa, nie mówiąc już o powrocie :)

      Usuń
  2. Najgorsze są problemy właśnie z tą komunikacją. W Gorcach też polikwidowali busy i trzeba czasem na nóżkach szorować. Gorzej jak człowiek zmęczony schodzi ze szlaku a tu nie ma czym dojechać. Ilez razy to przerabialiśmy.

    Fantastyczna wyprawa mimo utrudnień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak. Podobna sytuacja spotkała mnie podczas wycieczki na Baranią Górę, gdzie by dostać się na szlak w Wiśle Czarne Fojtula, musiałem czekać 5 h, ale w przeciwieństwie do Staszowa coś przyjechało :)

      Usuń