Obserwatorzy

Popularne posty

środa, 24 listopada 2021

Wycieczka nr 100: KIELCE JAKICH NIE ZNACIE. DZIKI ZACHÓD

 12.06.2021

Skład: Oliwka z Mikim, Kamila, Brajan, Bugli, Raku i Ja

Trasa: Szydłówek - G. Szydłówkowska - Świnia Góra - Domaszowice - Mójcza -  G. Zalasna - Bukówka -  G. Telegraf - G. Hałasa, ok. 22 km

  Sienkiewka? Majonez? Kadzielnia? Może scyzoryk? A Wam co pierwsze przychodzi na myśl, gdy ktoś powie o Kielcach? Jeśli któreś z powyższych, to znaczy, że wiecie o nich tyle, co przeciętny turysta odwiedzający je przejazdem. Kielce mają do zaoferowania o wiele więcej niż najdroższe przystanki w Polsce. W końcu gdyby nie Kielce nie wiedzielibyśmy, gdzie najmocniej piździ, nie byłoby niezapomnianego 1 z 10, czy Czereśniaka z Czterech Pancernych. O nieznanym obliczu Kielc i niebanalnych miejscówkach oczami nas - tubylców, którzy mieszkają w Kielcach od urodzenia, w cyklu wycieczek "Kielce jakich nie znacie". Ale poznacie, gwarantuję!

  W powietrzu dało się poczuć już ten wakacyjny klimat.  Po wyjściu z blokowisk otworzył się widok na zielone płuca miasta - ogródki działkowe, lecz nie takie tam zwykłe, a największe w kraju. Korony drzew, rosnące po obu stronach krętej dróżki, uginały się od nadmiaru kolorowych kwiatów, których woń zawładnęła okolicą. Kwitły całe rabaty, klomby i krzewy. W owoce zaś obfitowały czereśnie. Nie sposób było przejść obok nich obojętnie.

Osiedle Świętokrzyskie

Łubinowa paleta barw

  Tak rozpoczęliśmy szalone łowy. Wyposażeni w siatki, bluzy i wszystko to, co kto miał pod ręką, jak i same ręce, rzuciliśmy się do otrząsania gałęzi. Z tymi niżej poszło gładko, do wyższych trzeba było skakać. Liczył się tu odpowiedni moment wybicia się i chwycenia za gałąź. Przy zbieraniu pomagał każdy, nawet Miki. Wkrótce drzewa zostały ogołocone jak po ataku stada szpaków. Ale takie jedzenie łupów w biegu zapowiadało się średnio. Na ustach nas wszystkich zagościło jedno słowo: POSTÓJ.

Miki z Oliwką

Czereśniożercy
Foto: Raku

  I to najlepiej tak długi, żeby na spokojnie dało się zjeść i rzecz jasna przydałoby się jeszcze ładne miejsce. Gdzie ja teraz, będąc pośrodku działek ogrodzonych drutem kolczastym, miałem takie miejsce znaleźć,? Ano była taka jedna górka w pobliżu. Częściowo porastał ją las, a z tej drugiej strony opadało dawne wyrobisko po kamieniołomie. Przed laty eksploatowano tu rudę żelaza oraz kwarcyty dolnodewońskie. Drzewa wycięto w pień, później co prawda w ich miejsce zasiały się nowe, ale nie zdążyły jeszcze na tyle urosnąć, by przysłonić widoki ze szczytu. A te są naprawdę zacne. 

  Świnia Góra jest miejscem równie pięknym, co mało znanym. Można stąd zachwycić się jedną z najpiękniejszych panoram na terenie miasta. Szczególnie warto tu przyjść o wschodzie Słońca. Obrazek, na tonące w morzu mgieł Łysogóry wraz z najwyższymi szczytami województwa, jest wówczas bajeczny. Jak do tego dopisze nam szczęście, istnieje duża szansa na zobaczenie lecącego tuż nad głową samolotu. Lotnisko znajduje się wszak kilka kilometrów dalej.

  Dokładnie dwa kilometry dalej, wędrówkę przeplatała już wijąca się na długo przed nami serpentyna dróg. Niewielkie osiedla domków nikły w gąszczu drzew, zaś te zlokalizowane na górkach niepozornych rozmiarów, kryły ciekawą perspektywę na Kielce. Powoli zbliżaliśmy się do połowy trasy, a co się z tym wiązało, wkroczeniem w nieco dziksze ostępy miasta. Ale też nie bez przesady, nieco dziksze nie oznacza od razu kompletnego odcięcia się od cywilizacji i znalezienia w strefie lepianek i szałasów. Chociaż z tymi ostatnimi to nie do końca...

Kowboje dzikiego zachodu

  Na polach nie brakowało niebieskich chabrów i zielonych jeszcze kłosów falujących na wietrze. Jego przyjemne podmuchy rozwiewały włosy, smagały policzki, ale i ściągały niekoniecznie już przyjemny w odbiorze zapach z okolicznej stadniny. Koniki przynajmniej wychodziły ładnie na zdjęciach.
  Za plecami zostawialiśmy obrazek Kielc, jaki doskonale znaliśmy. Chodniki i asfaltowe drogi zastąpiły sypkie, jakże nie lubiane przez nas piachy. Znikły też tabliczki z nazwami ulic, zaś w dali migotała nieco wzburzona tafla wody.

Kłosy zwiastują rychłe nadejście lata

O takie obrazki w Kielcach coraz trudniej
Foto: Raku

  Kiedyś działała tu piaskownia, obecnie działa zalew, który ściąga miłośników wędkowania i kontemplacji z przyrodą. Wędkowanie i kontemplacja jest możliwa, o ile akurat nie trafimy na jakiś słoneczny weekend, gdzie stada wylegujących się na plaży Januszy, równie mocno co opalenizny, pragną zanurzyć się w rześkiej wodzie, taki letni podgatunek morsów. Nie dziwi więc, że czasami brzegi zalewu zamieniają się w zdające się nie mieć końca parkingi.

Zalew w Mójczy

  Być w Mójczy i nie przejść po kładce nad Lubrzanką, to tak jak nie być wcale. Znajdzie się zapewne ktoś taki jak pan maruda, niszczyciel dobrej zabawy i stwierdzi, cóż ciekawego może być w dwóch betonowych słupach przerzuconych przez rzekę? Zapraszam taką osobę z rowerem na ową kładkę, by się przekonała osobiście o czym mówię. Znając już synonim wąskości, wiedząc jak to jest wisieć kilkadziesiąt centymetrów nad wodą, mogliśmy iść dalej. A dalej odłączyła się od nas Oliwka wraz z Mikim i kolejne kilometry pokonaliśmy już w piątkę. Na piątkę zaś spisała się leśna ścieżka. Nie pozwoliła nam ani chwili się nudzić, co rusz podsuwając jakieś wspaniałości, na których można było zawiesić oko.

Smółka pospolita

Foto: Raku

  Pogoda postanowiła z nas zadrwić. Podczas gdy w pocie czoła prześcigaliśmy się w tym, kto pierwszy zdobędzie szczyt Zalasnej Góry, na niebie zrobiło się jakoś tak nieswojo. Nauczeni przeżyciami z ostatniej wycieczki skopiowaliśmy pomysł ze zrobieniem szałasu. Pomysł fajny jak się ma dużo ludzi do pomocy i czasu, a jeśli o czas chodzi, to deszcz wisiał już w powietrzu. Śpieszyliśmy się jak mogliśmy, wyciągając z krzaczorów spróchniałe gałęzie, targając wyschnięte wierzchołki. Niebawem szałas był już gotowy. Niebawem też się rozpadało. Krople deszczu ociekały po świerkowych igłach drzew tworzących szałas. Gnieździliśmy się w nim we czwórkę, próbując zmieścić się na macie od jogi, co nie było takie łatwe. Jedynie Bugli, którego opuściły chęci pomocy nam w budowie schronienia, mókł w rzęsistej ulewie, próbując podtrzymać ledwo tlący się płomień ogniska. 

 Od prawie 20 lat na Górę Zalasną PTTK organizuje drogę krzyżową, w której chętnie uczestniczą mieszkańcy
Foto: Kamila

Foto: Raku

  Ale gdy padać przestało, zrobiło się cudnie. Odsłonił się falisty horyzont z chęcińskim zamkiem w dali, a i cel wędrówki widać było jak na dłoni. Ruszyliśmy więc podmokłymi łąkami, tak jak prowadziły znaki szlaku. Roiło się tam od winniczków, które właśnie wyszły po deszczu. Wiecie dlaczego to robią? Przyczyna jest o wiele prostsza niż może się wydawać - muszą się napić. Tym razem musiały też uważać na nas, byśmy przypadkiem ich nie zdeptali. Nikt nie chciałby przecież, by ktoś deptał mu jego dom, który targa przez całe życie na plecak. Chruup... 

Foto: Statyw

Gdybyście tu kiedyś byli, będziecie już wiedzieć kto wzniósł taką buszmeńską chatkę w okolicach szczytu
Foto: Raku

  Przez ostatnie kilometry towarzyszyły nam promienie zachodzącego Słońca, które przebijały się przez korony drzew i padały na chodnik w postaci wydłużonych smug ciepłego światła. Na te parę chwil każdy skrawek ziemi zdawał się być ze złota. Złote samochody, bloki, chodniki... Piękno w czystej postaci. 
  Jakiś kwadrans później wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Zrobiło się ciemno. Naprawdę ciemno, zwłaszcza w lesie. Prawdziwe apogeum mrocznych krajobrazów nastało wraz ze znalezieniem się na Telegrafie. Co tam się działo! Byliśmy świadkami jak Słońce próbuje zdążyć zajść, zanim z frontu nadciągnie ściana chmur. Nie zdążyło. Ów ściana zalała całe niebo i nastał mrok. Jak gdyby ktoś opuścił kotarę i powiedział koniec przedstawienia.

Golden Hour
Foto: Raku

Bitwa żywiołów

2 komentarze:

  1. No i tu się, kolego, zdziwisz. Nawet w ogródkach działkowych byliśmy. Z tym, że my zeszliśmy do nich ze Świniej Góry, nie odwrotnie, jak Wy. Podobno jest tam gdzieś w pobliżu krzyż choleryczny, ale nie udało nam się go znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety tak dobrze zaprawionych piechurów, jakich liczy Wasza grupa, ze świecą szukać. Większość z tych miejsc przedreptaliście zapewne wielokrotnie. Może w kolejnych odsłonach wycieczek z tego cyklu uda nam się jakoś zaskoczyć. A o krzyżu słyszałem, ale jakoś tak umknął z pamięci podczas wycieczki.

      Usuń