Obserwatorzy

Popularne posty

wtorek, 10 sierpnia 2021

Wycieczka nr 91: ECHA PRASTAREJ PUSZCZY

 10.04.2021

Skład: Oliwka, Kamila, Wojtek, Bugli, Raku i Ja

Trasa: Kucębów Dolny - Kopcie - Rez. Świnia Góra - Kopalnia Ludwik - Rez. Dalejów - Stolnia - Brama Piekło - Piekło Dalejowskie - Żabów - Bliżyn, ok. 24 km

  Owczarek niemiecki zwariował na nasz widok. Biegał, skakał. Szczekał złowrogo, szczerząc ostre kły. Z psa zamieniał się w bestię. Betonowe ogrodzenie drżało. Napierał na nie, uderzając przednimi łapami. Powodowało to tępy huk. Płyta zaczęła nienaturalnie się wyginać i wyginać, aż w końcu pękła. Powstała podłużna szpara, przez którą wpadało światło. Stanęliśmy w bezruchu, szczerze wystraszeni. Nasze oczy jak w transie wpatrywały się w dalszy rozwój zdarzeń. Jeszcze jeden skok, mocniejsze uderzenie, a przęsło by tego nie wytrzymało. Nie zatrzymałoby go już wtedy nic, wyskoczyłby z siłą nie do opisania i ruszyłby wprost na nas. My z kolei nie ucieklibyśmy daleko, nie mieliśmy nawet gdzie uciec. Wkoło same domy, żadnych wyższych obiektów, na które dałoby się wdrapać. Szczęśliwie właściciele zdążyli zareagować w samą porę i złapali swojego pupila, nim ten ponownie podbiegł do ogrodzenia.

  Chwilę po tym wydarzeniu przyplątał się do nas kundelek. Wyglądał na wystraszonego, ale przyjaźnie merdał ogonem. Początkowo nie pozwalał się nikomu do siebie zbliżyć. Jak na przybłędę był  wyjątkowo zadbany. Napatoczył się i ani myślał rozstać. Od ostatnich zabudowań Kopci wędrowaliśmy już w siódemkę.

Dęby na Stawidłach

  Z lasu wyłoniło się pięć olbrzymów. Dęby na Stawidłach liczą przeszło 320 lat. Wciąż żyją i dają życie innym. Od niewielkich owadów, które zadomowiły się w drewnie, po ptaki przelatujące z gałęzi na gałąź, by w końcu uwić sobie gniazdka. 

  W tle słychać było dynamiczne dudnienie dzięcioła. Wkraczaliśmy w królestwo dzikiej przyrody. Oznaczało to, że przez najbliższe godziny czeka nas wędrówka rozległymi lasami. Śledziliśmy wzrokiem odbite na mokrym piasku tropy. Jednak żadne ze zwierząt, które je zostawiło, nie chciało się pokazać. 

  Dalej podążaliśmy bez szlaku. Prowadziła nas szeroka droga, przebiegająca tuż przy granicy rezerwatu. Właściwie to nie potrzebował on czerwonych tabliczek, by już z daleka rzucać się w oczy. W zupełności wystarczyła mu ściana wysokich jodeł, buków i modrzewi. Dziesiątki powalonych stu, a nawet dwustulatków. Staruszkowie strzegący wejścia do serca puszczy, które biło tym mocniej im bardziej zagłębialiśmy się w ścisły obszar rezerwatu.

Zapałki

  Z zadartymi głowami przyglądaliśmy się sukcesji tego miejsca. W górę wystrzeliwały pnie drzew. Tak wysokie, że czasem trudno było objąć je całe wzrokiem. W warstwie runa sterczały spróchniałe pniaki. Pokrywały je kobierce mchów i barwnych porostów. Idąc dalej, uważaliśmy, by przypadkiem nie wpaść do jednego z wielu wypełnionych wodą dołów rudnych. Ten las był inny od wszystkich, w których dotychczas byliśmy. Był wyjątkowo stary, stwarzał wręcz wrażenie pierwotnego. 

Foto: Raku

Odbicie

  Jego ponadprzeciętne wartości zaczęto dostrzegać jeszcze pod koniec lat 30-tych ubiegłego wieku. Odkryto wtedy stanowisko liczydła górskiego, gatunku niezwykle rzadkiego w skali regionu. Odkrycie to niejako przyczyniło się do objęcia ochroną najpierw niewielkiego fragmentu lasu, gdzie występowała ta roślina. Niecałe 20 lat później utworzono rezerwat. 
  Chroni on jeden z najpiękniejszych drzewostanów w kraju. Znajdują się tu niemal wszystkie typy siedliskowe lasu, a średni wiek drzew wynosi ok. 200 lat. Na obszarze rezerwatu występują 383 gatunki roślin naczyniowych, drzew i krzewów. Wiele z nich jest zagrożonych wyginięciem. A ponadto 70 gatunków porostów i 100 mchów, w tym prawdziwa osobliwość przyrodnicza, czyli mech świecący w ciemności. Czasami tereny te odwiedza też wataha wilków, która w tutejszych lasach nie ma naturalnych wrogów.

Żywiec dziewięciolistny. Gatunek typowy dla siedlisk górskich.


   Grupa zatrzymała się na skraju ścieżki. Patrzyli w głąb lasu. Domyślałem się, że w tym kierunku przed momentem uciekło jakieś zwierzę. Nie wiedziałem jeszcze jakie. Kamila opisała mi je na tyle dokładnie, że mogłem zwizualizować sobie je w głowie. Wszystkie podane cechy pasowały do głuszca. Wydawało się to wręcz nieprawdopodobne, gdyż nie był on widziany w tych okolicach od dziesięcioleci. Elektryzowało to jeszcze bardziej i po chwili ruszyliśmy tropić zbiega.
  Wojtek z Kamilą wyposażeni w lornetki, które w tak gęstym terenie jak ten, rzadko kiedy pomagały, a ja w aparat, skradaliśmy się po cichu. Uważaliśmy z całych sił, by przypadkiem nie stanąć na jakiś suchy patyk i nie narobić niepotrzebnego hałasu. Parę kroków później coś gwałtownie wzbiło się do lotu, po czym niespodziewanie opadło kilkadziesiąt metrów dalej, znikając z zasięgu wzroku. Sytuacja powtarzała się za każdym razem, gdy zbliżaliśmy się zbyt blisko do ptaka. W końcu, dzięki niewielkiemu prześwitowi, udało się lepiej przyjrzeć i rozpoznać w nim jarząbka.

  Zielone połacie czosnku niedźwiedziego wydzielały aromatyczny, lekko ostry zapach. Stawał się jeszcze bardziej intensywny, gdy tylko liście potarło się w palcach. Wkrótce przesiąkliśmy nim wszyscy.



  Pod rampą przystanęliśmy na dłużej. Tu i ówdzie czegoś brakowało. Wysoki na cztery metry kamienny murek, miejscami rozpadał się pod wpływem przerastających go korzeni. Mimo że, był w stanie ruiny, nadal stanowił pozostałość po niegdysiejszej świetności kolejki. Dochodziło tutaj do przeładunku towaru na niższy tor. W bliskim sąsiedztwie rampy znajduje się teren po dawnej kopalni Ludwik. Do dziś zachowało się jeszcze wiele szybów górniczych, i co warto zaznaczyć, niektóre z nich nadal są otwarte.

Foto: Raku

Przybłęda
Foto: Raku

  Wciąż jednak nasze głowy zaprzątnięte były tym, co zrobimy z psem, kiedy wycieczka dobiegnie końca. Przecież raczej nie wróci on lasem z Bliżyna do Kopci, a żadne z nas nie ma możliwości zabrania go do własnego domu. Problem rozwiązał się sam, kiedy dotarliśmy pod dziwną, zieloną ambonę. Wtenczas przechodziła tamtędy grupka starszych pań. Zaintrygowane tym, że wspinamy się po metalowej drabince myśliwskiej konstrukcji, cierpliwie poczekały, aż zejdziemy i postanowiły zrobić to samo. Przybłęda zainteresował się nimi do tego stopnia, że zapomniała kompletnie o nas. Potem odwracaliśmy się jeszcze kilkukrotnie, lecz psa za nami nie było. Wszystko wskazywało na to, że znalazł sobie nowych tymczasowych właścicieli.


  Zbliżaliśmy się do kolejnego rezerwatu. Dalejów powołano do istnienia w 1978 roku. Ochroną objęto tu drzewostan z dużym udziałem rodzimego modrzewia polskiego. Podobnie jak w przypadku Świniej Góry jest on pozostałością po dawnej Puszczy Świętokrzyskiej.


   Teren rezerwatu od początku XVI wieku był miejsce wydobycia syderytów. Na początku lat 90-tych XIX wieku, młody przemysłowiec Antoni Wędrychowski założył pierwszą kopalnię. Wybudował nawet tor kolejki wąskotorowej. Łączył on pobliskie piece w Rejowie i Parszowie, gdzie dostarczano rudę, ze stacją w Suchedniowie. Woda z kopalni odprowadzana była przy pomocy kanału odwadniającego o głębokości 4 metrów. Jego 200 metrową pozostałość możemy odnaleźć na mapach pod nazwą Stolnia.


   Kiedy inni zajęli się dynamiczną sesją fotograficzną w ruchu, ja równie dynamicznie biegałem po lesie, w poszukiwaniu otwartych szybów górniczych. Miałem nadzieję, że uda mi się znaleźć takie, do wnętrza których będziemy mogli wejść. Zaglądałem na wyróżniające się w terenie usypane pagórki. Te okazywały się hałdami. Efektem poszukiwań było zobaczenie paru zagłębień w terenie, z których wszystkie były zaspane. Krążą opowieści, że właśnie w nich mają znajdować się szczątki zlikwidowanych przez oddziały leśne kolaborantów.


   Wychodząc z rezerwatu, dostrzegliśmy dwójkę piechurów wyłaniających się z krzaków. Szli przez największy możliwy gąszcz, walcząc z podmokłym terenem. Równolegle do nich biegła wydeptana ścieżka, do której właśnie zmierzaliśmy. Widząc nas, ożywieni zaczęli rozmowę.
- Czyli nie tylko my zabłądziliśmy - mruknął, po czym na jego twarzy namalował się uśmiech.
- Patrz, tam jest szlak! Mówiłem Ci, że dobrze idziemy - rzekł triumfalnie wyższy.
    Nasze drogi po chwili się przecięły. My udaliśmy do Bramy Piekło, a oni w kierunku, skąd dopiero co przyszliśmy.


  Na temat tego w jaki sposób powstała istnieje wiele domysłów. Jedne mówią o tym, że skalna szczelina stworzyła się w wyniku rozsuwania się fragmentów progu skalnego pełznących po zboczu wzniesienia. Do grawitacyjnych ruchów skał przyczynił się lodowiec. Podczas ostatniego zlodowacenia napierał on na głaz tak silnie, że ten nasunął się na kształtującą się szczelinę. Jak większość obiektów jaskiniowych zbudowanych w piaskowcach, tak i ten jest formą pseudokrasową, w której erozja wodna odegrała niewielką rolę.



  Inna hipoteza zakłada, że w celach kultowych blok skalny nasunęli ludzie. Zagadkowa geneza pochodzenia Bramy Piekło i jej unikatowy kształt, stały się później inspiracją dla wielu podań ludowych i niemałą atrakcją skłaniającą turystów do błądzenia po suchedniowskich lasach.

Foto: Raku

W komplecie
Foto: Statyw

  Słońce przebijało się przez gęsto zbite korony drzew. Słupy światła rozświetlały potok ospale płynący obniżeniem terenu. Całe jego dno usiane były drobnymi kamyczkami, które piętrzyły wodę, tworząc miniaturowe bystrza. Dalej droga stawała się jeszcze bardziej błotnista. Wędrówce zaczęły towarzyszyć kałuże, często zajmujące całą szerokość ścieżki.  

Zebrza

Ciekawa deformacja świerka spowodowana prawdopodobnie przez chorobę spowodowaną działalnością jednego z patogeniczncych grzybów
Foto: Bugli

  Na prawo powoli rysował się kształt wzgórza o łagodnie opadających zboczach. Porastały je niskie krzaczki borowiny. Nieco później pojawiły się wychodnie piaskowców dolnotriasowych. Ścieżka, którą wędrowaliśmy skręciła za jedną z nich i skierowała nas wprost do skalnych wrót. Był to dopiero przedsmak tego, co mieliśmy niebawem zobaczyć.

Kolejka
Foto: Bugli

U wrót

  I tak znaleźliśmy się w skalnym labiryncie pełnym tuneli, podziemnych pustek i przejść ukrytych w skałach. Gładząc dłońmi chropowatą powierzchnię omszałych ścian, przemierzaliśmy kolejne metry tej cudownej krainy. Z góry efektownie opadały liście paproci, które przypominały wiszące ogrody. 





 Największą ciekawostką Piekła Dalejowskiego są jaskinie. Łącznie zinwentaryzowano ich tutaj 8. Choć nie imponują rozmiarem, nadrabiają oryginalnymi nazwami, takimi jak: Piwnica Zamkowa, czy Rajska Brama. W czasie wojny stanowiły schronienie dla żołnierzy, dzisiaj przed światłem ukrywają jedynie roje uśpionych komarów i ćmy.

Rajska Brama

A tu jej wnętrze

Po prawej stronie wejście do Płaskiej Jamy (3,5 m)
Foto: Bugli

  Wciskaliśmy się w dziury, pstrykaliśmy zdjęcia. Kadry przepełniały niepoważne miny. Bawiliśmy się świetnie, badając nowe zakamarki. I pewnie zostalibyśmy tu dłużej, gdyby nie uciekający czas do powrotnego busa.

Przydrożna składnica

2 komentarze:

  1. Wydaje mi się, że dębów na Stawidłach jest więcej. My sobie jeszcze doliczamy dwa lub trzy rosnące nieco w oddali, ale i tak nie możemy się doliczyć, ile ich jest.
    A gmerku wśród piekielnych skałek i wam nie udało się znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
  2. W regionalnym rejestrze form ochrony przyrody widnieje ich pięć, choć w okolicy rośnie o wiele więcej drzew pomnikowych rozmiarów, które aż proszą się o objęcie ochroną. Na poszukiwania gmerka musi odbyć się osobna wyprawa. Jego odnalezienie wymaga o wiele więcej czasu (nawet ze wskazówkami) niż mi się początkowo wydawało.

    OdpowiedzUsuń