7.03.2021
Skład: Marysia, Kamila, Oliwka, Makumba, Brajan, Bugli, Raku i Ja
Trasa: Końskie - Izabelów - Niebo - Piekło Gatniki - Piekło - Dolina Czarnej - Sielpia Letnisko - Sielpia Wielka, ok.17 km
Było parę minut po siódmej. Nowe wnętrze kieleckiego spodka, wyglądało jakby szykowało się do odlotu w kosmiczną przestrzeń. Ruchomymi schodami razem z Brajanem, powoli wjeżdżałem na drugi poziom. Przeszklone barierki z każdą chwilą odsłaniały dalszy plan obrazu opustoszałych wnętrz. Wokół widniało jedynie parę sztucznych kwiatów, które dawały wrażenie najbardziej żywych organizmów w promieniu kilkudziesięciu metrów. A prócz nich same puste stoliki. No prawie same. Jeden z nich wyróżniał się na tle pozostałych, za sprawą głośnej rozmowy dobiegającej z jego okolic. Ta z czasem przejęła dominację nad dworcową ciszą. Jej głównym inicjatorem był nie kto inny jak Makumba. Dbając o to, by nowo przybyłym na miejsce zbiórki koleżankom ani przez moment się nie nudziło, dzielnie wyjaśniał fascynujące fakty z zakresu biologii, znacznie odbiegające od szkolnej podstawy programowej. Wkrótce do wykładu dołączyli pozostali. Będąc już w komplecie, ruszyliśmy na stanowisko odjazdowe, a potem już busem, przez wyboiste drogi w kierunku Końskich. Niecałą godzinę później byliśmy na miejscu.
Silny wiatr prześlizgiwał się przez wąskie uliczki, jak rabuś zbiegający z dokonanej przed minutą kradzieży. Najbardziej wiało na niczym nieosłoniętych placach. Jedynie w skrzętnie skrytych zakamarkach gęstwiny domów, dało się odnaleźć trochę spokoju. Nasze twarze przepełnione były zakłopotaniem, związanym z nową sytuacją i nowymi osobami. Mimowolnie podzieliliśmy się więc na dwie grupki. Świeżaki dreptały z tyłu, a stały skład wyznaczał tempo marszu. W tej gęstej atmosferze, podążaliśmy w stronę zespołu parkowo-pałacowego.
Pierwszym punktem na trasie wycieczki była oranżeria egipska - jedna z dwóch tego typu budowli w naszym kraju. Zaprojektował ją w 1825 włoski architekt, który ani razu nie był w Egipcie. Swój pomysł oparł więc na 24 tomiszczach "Opisania Egiptu", stworzonego przez naukowców biorących udział w wyprawie napoleońskiej do krainy faraonów. W efekcie to co powstało, można nazwać jedynie inspiracją kulturą tamtejszych ziem. Widać to po samych hieroglifach, które hieroglifami nie są i prawdopodobnie oznaczają tyle samo, co szlaczki namalowane przez kilkulatka. Nie mniej budowla robi wrażenie, a zwłaszcza niektóre detale.
Zatrzymaliśmy się przy niej na moment, bym mógł coś więcej o niej opowiedzieć. Wraz z chwilą otwarcia ust, pewność siebie przeminęła u mnie równie szybko, co się pojawiła. Zamiast potoku słów napłynął bezgłos, a wyuczone dzień wcześniej informacje, zagrzebały się pośród sterty rzeczy, do których zagląda się niezwykle rzadko. By ukryć zażenowanie, nie zostało mi nic innego jak udać się dalej przez park z aparatem w ręku.
Podobizny bogini Hator |
Jeden z 4 posągów faraonów |
Sam park łączy w sobie wiele cech wspólnych dla stylu angielskiego, które zawdzięcza wspomnianemu wcześniej architektowi. Dzięki niemu całe otoczenie zespołu pałacowego z użytkowego, nabrało bardziej romantycznego charakteru. Dzisiaj dodatkowo podkreślają go liczne dróżki i aleje, tworzące geometryczną siatkę, która wczesną wiosną zamienia się w dywany przepełnione mnogością barw i odcieni.
Pałac |
Jedną z takich alei tworzyły prężnie pnące się w górę żywotniki. Ograniczały one pole widzenia do perspektywy punktowej, w centrum której znajdowała się mocno nadgryziona zębem czasu glorieta. Przyglądając się jej dłużej, widać było, że jedna z ozdób zdobiących budowlę straciła głowę, jeszcze inna skrzydło. A i sam orzeł, niegdyś dumnie spoglądający na miasto, sprawiał wrażenie jakby zaczął gubić pióra.
Szybko wydostaliśmy się z powrotem na chodnik. Wkrótce stał się on niemym świadkiem rozmów, które pozwoliły nam lepiej poznać się nawzajem i rozluźnić dotychczasową aurę przepełnioną ciągłym napięciem, a u niektórych również i stresem. Twarze rozjaśniły dawno nie widziane uśmiechy. Przegoniły one smętność szarych obłoków, zalewających od rana niebo nad naszymi głowami. Tuż za zakrętem pojawiły się też pierwsze znaki szlaku. To one na te kilka najbliższych godzin przejęły funkcję przewodnika i dbały o to, by nie zabrakło nam po drodze przygód.
Trudy wędrówki Foto: Raku |
Foto: Raku |
Ostatnia |
Rodzynek w iglastym towarzystwie Foto: Raku |
Mapa Polski obejmuje swym zasięgiem wiele miejscowości o groteskowych, często wręcz nieprawdopodobnych nazwach. Województwo świętokrzyskie zbytnio nie odbiega od tych standardów i może pochwalić się kilkoma perełkami. Choćby położonymi tuż obok siebie: Niebem i Piekłem. Pierwsza ze wsi znana była niegdyś jako Babia Góra. Piekło zaś do 1830 dzierżyło nazwę Iwasiów. Nie wiadomo co przyczyniło się do zmiany nazw miejscowości na obecne. Być może był to kaprys ówczesnego właściciela tych terenów, być może przypadek. Jedno jest pewne. Ich autora poniosła niemała fantazja. Dzięki niej, dzisiaj możemy jednego dnia przekonać się jak jest w Niebie, tylko po to, by 1,7 km dalej, zobaczyć, co ma do zaoferowania Piekło.
Przy skałkach, a dokładniej pod zadaszoną wiatką, nadszedł czas na długo wyczekiwany postój. Wypakowany wprost z plecaków prowiant zapełnił niemal cały drewniany blat, pozostawiając ociupinę miejsca dla naszych nieforemnych termosów. Gdy popas dobiegł końca, udaliśmy się do trochę większych kamyków, by przyjrzeć im się z bliska.
Mobilny drogowskaz do Piekła Foto: Raku |
Foto: Raku |
Czarna Konecka w przedwiosennej odsłonie |
Foto: Raku |
W ukryciu Foto: Raku |
Dom Inżynierów i Kadry, a właściwie to, co z niego zostało Foto: Raku |
Foto: Raku |
Tu Romeo chyba nie zawita Foto: Raku |
Modernistyczne kadrowanie |
Na terenie placu, gdzie obecnie mieści się Muzeum Zagłębia Staropolskiego, znajdują się całkiem dobrze zachowane dwa budynki suszarni drewna, a także hala produkcyjna. Największe jednak wrażenie wzbudzają wyeksponowane na wolnym powietrzu maszyny z epoki pary i elektryczności.
Walec parowy |
Muzeum Zagłębia Staropolskiego Foto: Raku |
W pewnym oddaleniu od kompleksu budynków, w miejscu, gdzie obecnie wyrasta las, wznoszą się ruiny jeszcze jednego, dosyć ciekawego obiektu, o którym jednak mało kto wie. A jest nim szpital, choć na pierwszy rzut oka ciężko to stwierdzić.
Foto: Raku |
Kanał, który zaskoczył mnie zalegającą wewnątrz wodą, która skutecznie uniemożliwiła moje wcześniejsze plany jego eksploracji |
Czaple siwe i czapla biała - jedne z wielu ornitologicznych niespodzianek |
Przed pandemią muzeum było czynne, można było tam nawet obejrzeć pokaz działania niektórych maszyn.
OdpowiedzUsuńA głowa Hathor chyba tylko nieco starszemu pokoleniu kojarzy się z serialem "Siedem życzeń", w którym była częścią zaklęcia. I ten niezapomniany głos Macieja Zembatego...
Ja kiedyś przeprowadziłam mały przypadkowy eksperyment socjologiczny w Końskich - pytałam przechodów, jak dojść do glorietty. Nikt nie wiedział, co to takiego i gdzie się znajduje. Stąd pewnie jej opłakany stan.
Muzeum musimy odwiedzić koniecznie, kiedy tylko będzie ponownie otwarte. Serial "Siedem życzeń" ze słynnym kotem Rademenesem i ja oglądałem, choć dosyć dawno temu. A eksperyment socjologiczny bardzo ciekawy. Aż trudno pomyśleć, że tak wiele osób nie wie jakie skarby skrywają ich miejscowości.
Usuń