29.06.2020
Skład: Kędzier, Oliwka, Makumba, Locht, Raku i Ja
Po prawie rocznej przerwie od jaskiniowych wypadów, wreszcie przyszedł długo wyczekiwany dzień, w którym znowu mogliśmy zagłębić się w podziemne korytarze. Choć rzadko wracamy do miejsc, które już kiedyś odwiedziliśmy, wychodząc z założenia, że zawsze lepiej zobaczyć coś nowego, tym razem zrobiliśmy wyjątek. Jaskinia Zbójecka, do której czuję szczególny sentyment, stała się celem naszej kolejnej, trzeciej już wyprawy do tego wspaniałego obiektu. Bardzo zależało mi na tym, by wszyscy, którzy nie mieli okazji jeszcze jej zobaczyć, mogli to zrobić. No i się udało :) Kiedy w komplecie dotarliśmy do Łagowa, podzieliliśmy się na dwa zespoły. Pierwszy, czteroosobowy poszedł do wnętrza jaskini, zaś ja z Kędzierem, wybraliśmy się na bardzo krótką wycieczkę po najciekawszych miejscach w pobliskiej Dolinie Łagowicy.
|
W pobliżu otworu wejściowego trafiliśmy na prace uprzątające, dzięki czemu plecaki zostawione w jaskini miały zapewnioną ochronę |
Mając za sobą przedostanie się przez ciasne przejście prowadzące do głębszych partii, ekipa z Bartkiem na czele rozpoczęła prawdziwe zwiedzanie.
Swoje pierwsze kroki skierowali do studni, gdzie Makumbie sporo czasu pochłonęło wiązanie liny.
|
Foto: Raku |
|
Foto: Raku |
|
Foto: Raku |
Zostawiając w tyle przeciwności losu, po pokonaniu Kanionu, dotarli w komplecie na samo dno. Stąd kierując się ku górze, ruszyli na poszukiwanie wejścia do najpiękniejszej części jaskini. By jednak się tam znaleźć, ekipa musiała zmierzyć się z bardzo niskim przełazem w towarzystwie dwóch stalagmitów noszących fantazyjną nazwę "Cycków Beaty".
|
Foto: Raku |
|
Nazwa zobowiązuje :)
Foto: Locht |
I tak znaleźli się w głównej komorze Sali Naciekowej, gdzie przyszła chwila na podziemną drzemkę na skale i opowiadanie żartów.
|
Foto: Locht |
|
Foto: Raku |
|
Foto: Statyw |
Spragnieni po tak długiej przerwie przeciskania się po ciasnych szczelinach, mogli wreszcie zajrzeć we wszystkie możliwe zakamarki.
|
Słynna meduza
Foto: Raku |
|
Foto: Raku |
|
Foto: Raku |
|
Foto: Raku |
Odwiedzili także kominek naciekowy, w którym znajduje się najwyżej położony punkt w jaskini.
Zdjęcia z tego miejsca podczas drugiej wyprawy znajdziecie
tutaj.
|
W kominku naciekowym
Foto: Raku |
|
Foto: Raku |
|
Podziemny mostek
Foto: Raku |
|
Miejscami nie było łatwo
Foto: Locht |
|
We wnętrzu Sali Naciekowej
Foto: Raku |
|
Nieśmiało wyłaniający się wodospad naciekowy
Foto: Raku |
Nawet najlepsze zdjęcia nie są w stanie oddać klimatu tego miejsca. Różnorodność zachowanych tutaj form naciekowych jak na nasz świętokrzyski rejon jest przeogromna.
|
Draperie z polami ryżowymi
Foto: Raku |
|
Dowód na to, że w jaskini da się bawić w chowanego
Foto: Raku |
|
Foto: Raku |
|
Wytrącenia mleka wapiennego
Foto: Raku |
|
Foto: Raku |
|
Foto: Raku |
Popołudniowe prognozy pogody nam jednak nie sprzyjały. Koło czternastej miały nadejść gwałtowne burze z ulewą. To w połączeniu z przebywaniem w tym samym czasie w głębi jaskini, mogłoby mieć nieprzyjemne konsekwencje. Chcąc zdążyć wrócić przed tą godziną do Kielc, jaskiniowcy musieli maksymalnie sprężyć się z eksploracją. W tym samym czasie razem z Wojtkiem i dwoma dodatkowymi plecakami, w których znajdowały się najcenniejsze przedmioty eksploratorów podziemi, udaliśmy się w odległe zakątki Wąwozu Dule, pełne widoków niczym ze stepu .
Podziwiając murawy kserotermiczne i wspinając się na zarośnięte dawne hałdy pobliskiej kopalni, mieliśmy chwilę by pogadać, na co zawsze brakuje nam czasu oraz poodkrywać tutejsze przyrodnicze skarby.
|
Pasmo Jeleniowskie na horyzoncie. A dokładniej Jeleniowska i Szczytniak. Jak się mylę to proszę poprawić ;) |
|
Widoki z hałdy |
|
Praca w kopalni wciąż wre, a pył przez wiele kilometrów od wyrobiska niesiony jest przez wiatr |
|
Jedna z geologicznych ciekawostek. Forma krasu powierzchniowego ulokowana bezpośrednio nad jaskinią. W czasie obfitych opadów, tworzy się tutaj coś na zasadzie niewielkiego leja, którym woda przez skalne szczeliny dostaje się do wnętrza jaskini.
|
Następnie udaliśmy się w kierunku wejścia do Doliny Łagowicy.
|
Klimatyczny domek obok, którego ciężko przejść obojętnie. |
Było ono zlokalizowane u wylotu moim zdaniem jednej z najpiękniej położonych ulic w województwie o nazwie Podskale. To właśnie tutaj mogliśmy poczuć klimat górskich, francuskich wiosek, gdzie wśród potężnych, wysokich na 10 metrów wapiennych ścian skalnych, wznoszą się sylwetki niezwykle urokliwych domków.
|
Skalna ściana między dwoma domkami, a właściwie jednym, bo drugi to już praktycznie ruina |
Piękny asfalt skończył się za ostatnim domem. Pojawiły się za to mocno zarośnięte ścieżki, na których swą ekspansję rozpoczęły pokrzywy, broniące dostępu do kolejnej grupy skałek zbudowanych z ciemnoszarych wapieni franu. Przy odrobinie szczęścia można odszukać tu ciekawe skamieniałości, a nawet fragmenty szkieletów żyjących tutaj niegdyś zwierząt morskich.
|
Ols porastający dorzecze Łagowicy |
Mając już dość wędrowania będąc parzonym co chwila przez pokrzywy, postanowiliśmy wdrapać się do góry. Tutejsza ścieżka doprowadziła nas do trawiastej skarpy stromo opadającej do rzeki. W oddali wśród drzew przebijała się tafla niewielkiego, dawnego stawu, do którego chciałem się dostać. Nie było to jednak łatwe zadanie, zwłaszcza z dodatkowym obciążeniem. Jeden nieostrożny krok wystarczył, by któryś z nas dosłownie sturlał się do położonej kilkanaście metrów niżej wody, zakładając oczywiście, że po drodze sforsowałby jakoś krzewy rosnącej tam tarniny :) Kiedy dostaliśmy się na sam dół, pojawiła się kolejna przeszkoda. Był nią drut kolczasty. Na szczęście przejście przez niego nie przysporzyło mi za wiele trudności. Dalej powędrowałem sam, a Wojtek razem z plecakami czekał na mój powrót. A ten szybko nie nastąpił.
|
W sąsiedztwie zbiornika jest jeszcze kilka stawów, ale obecnie wszystkie są wyschnięte i zarośnięte trzciną oraz pałką wodną |
Przedzieranie się przez chaszcze w prawie trzydziestostopniowym upale nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy jakie można robić w wakacje, no ale innej metody na dostanie się do kolejnego miejsca nie było. Najbardziej obawiałem się, że przez wysoką trawę nie zauważę wygrzewającej się gdzieś żmii, co mogłoby się skończyć atakiem jadowitego gada. Moje obawy okazały się jednak chybione i bezpiecznie dotarłem do ostatniej grupy skałek. Ta zlokalizowana jest w pobliżu Masłowca. Z jednej ze szczelin skalnych wypływa źródło szczelinowo-krasowe, ale niestety tylko teoretycznie. Tegoroczna susza dała się we znaki i temu miejscu.
|
Według przewodników geologicznych gdzieś w tym miejscu uwidaczniają się na powierzchni wapieni żebra krasowe |
Pół godziny później byłem już przy Wojtku, który odganiając się od chmar komarów, z niecierpliwością oczekiwał mojego nadejścia. Na sam koniec odwiedziliśmy jeszcze progi skalne, wśród których znajduje się niewielka jaskinia - Lisia Jama. W tym miejscu dostaliśmy telefon od Makumby, że już opuścili jaskinię. Szybkim rzutem oka na odsłaniającą się panoramę Łagowa widząc ciemne, burzowe chmury zwiastujące nagłe załamanie pogody, udaliśmy się w stronę pozostałej części ekipy. Chcąc uniknąć przejścia przez niezwykle ruchliwą ulicę udaliśmy się pod most, gdzie "przeskakując" przez Łagowicę, dostaliśmy się na drugą stronę.
|
Charakterystyczne kolumny tuż przy wejściu |
Godzinne oczekiwanie na autobus upłynęło w radosnej atmosferze. Gdy każdy z nas dotarł szczęśliwie do swojego domu, zgodnie z meteorologicznymi przewidywaniami, za oknem zrobiło się naprawdę groźnie i nieprzyjemnie. Mieliśmy wtedy nadzieję, że pogoda zdąży się poprawić do kolejnego dnia, kiedy to planowaliśmy coś czego jeszcze nigdy nie robiliśmy...
I co poprawiła się pogoda? Nawet jeśli nie teraz, to może kiedy indziej zrealizujecie swój plan.
OdpowiedzUsuńCo do Jaskini Zbójeckiej - perła. Z przyjemnością obejrzałam jej wnętrze w obu wpisach. Wiem, że się tam nie będę wciskać, ale już teraz nigdy nie pomyślę o niej, że to taki malutki kawałek groty cały zaśmiecony i obsmarowany napisami. Taka mi się wydawała dawniej. Warto zajrzeć głębiej.
Pogoda następnego dnia na szczęście była jak marzenie. Co do jaskini podobne odczucia miałem, kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy 5 lat temu. Wtedy też znalazłem niewielką dziurę, która intrygowała mnie czy gdzieś dalej prowadzi. No i jak widać prowadziła i to do zupełnie innej części jaskini :)
UsuńJesteście świetni! Brawa. Kiedyś odezwę się do Was z prośbą o przewodnictwo po takich terenach. Poznałem świetną dziewczynę, doskonale radzi sobie na rowerach, w kajakach czy podczas górskich wycieczek - czas ją skonfrontować z jaskiniami ;)
OdpowiedzUsuńZ miłą chęcią pokażemy Jej uroki podziemnego świata :)
OdpowiedzUsuńOk - myślę że na przyszłą wiosnę abo w zimie umówimy spotkanie.
UsuńW takim razie jesteśmy umówieni. Osobiście bardziej skłonny byłbym co do wiosny, by niepotrzebnie nie niepokoić zimujących w podziemnych obiektach nietoperzy.
Usuń