Obserwatorzy

Popularne posty

poniedziałek, 14 października 2019

Wycieczka nr 50: WSPOMNIEŃ CZAS


24.08.2019

Skład: Inga, Kędzier, Makumba, Bugli, Raku i Ja

Trasa: Rykoszyn PKP - G. Sowy - Miedzianka - Kłm. Numery (I) - Rykoszyn PKP, ok. 10 km

   Jedną z najważniejszych rzeczy w życiu są przyjaciele i wspomnienia. Łączą się one ze sobą nierozerwalnie. Bez jednych, nie byłoby drugich. Czemu o tym piszę? Bo zanim się spostrzegłem nadeszła już wycieczka nr 50. Niezwykła nie tylko pod względem okrągłego jubileuszu, ale będąca także kolejnym rozdziałem naszej wspólnej przygody. Przygody pełnej wielu niezapomnianych momentów. Takich, które rozśmieszały nas do łez i takich, w których nie było nam do śmiechu. Nie brakowało także chwil, w których towarzyszył nam strach czy dreszczyk emocji. To wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie wspaniała ekipa wariatów, dla których nie ma rzeczy niemożliwych.
Podczas wielu wspólnych wypadów odwiedziliśmy niezliczoną ilość wspaniałych miejsc, do których z pewnością jeszcze nie jeden raz wrócimy. Jedno z nich wzbudziło jednak szczególnie naszą sympatię. Jest nim Miedzianka, w której zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia :) Ze swoimi pięknymi widokami, jaskiniami i sztolniami stanowi dla nas swoisty raj. Jednym słowem jest to miejsce idealne na wycieczkę jubileuszową. 

Na miejscu zbiórki prócz dobrze znanych twarzy, pojawiła się także Inga - nasza dawna znajoma z gimnazjum. Po szybkim zakupie biletów, udaliśmy się zająć miejsca w przedziale. Podróż minęła w mgnieniu oka. Ze stacji w Rykoszynie do Muzealnej Izby Górnictwa Kruszcowego wędrowaliśmy drogą, którą po licznych wyprawach zarówno pieszych jak i jaskiniowych, znaliśmy już na pamięć.


Potem wdrapaliśmy się na zachowany fragment górskiej grani na Górze Sowy, z której rozciągały się wspaniałe widoki na okolicę, w tym na kopalnie w Ostrówce

Następnie już asfaltem, wśród gospodarczych zabudowań Miedzianki, dotarliśmy pod otwór wejściowy do Zofii.
Ze sztolnią wiąże się ciekawa legenda. Według niej miejscowy górnik o imieniu Wojtek zajmował się wyszukiwaniem za pomocą różdżki żył miedzi. Zakochał się on w córce bogatego szlachcica, który kupował od górników kruszec, by sprzedawać go do huty, położonej w dolinie rzeki Hutki. Pewnego dnia dokopawszy się do bardzo bogatej żyły miedzi, udał się do szlachcica i poprosił o rękę jego córki. Bogacz zgodził się, pod warunkiem, że Wojciech, dostarczy mu cetnarów (ok.50 kg) kruszcu. Górnik zabrał się ochoczo do pracy. Kiedyś jednak nie wrócił do domu. Zaniepokoiło to mieszkańców, którzy wezwali pomoc. Znaleziono go w szybie, przygniecionego głazami, które oderwały się od stropu. Kiedy wyciągnięto go z zwalisku, lekarz musiał amputować mu stopę. Po zagojeniu się rany, w miejsce stopy, sporządzono mu miedzianą protezę. Wojciech wrócił do pracy. Po trzech latach udało mu się uzbierać wyznaczoną ilość urobku. Gdy poszedł z nim do szlachcica, ten - zgodnie z umowa - przyprowadził córkę. Dziewczyna jednak na widok styranego kaleki, odwróciła się i nie chciała z nim rozmawiać. Zrozpaczony Wojciech szybko zaczął stronić od ludzi, a ci zaczęli nazywać go Miedzianą Stopą. Podczas potopu szwedzkiego, w okolicy Miedzianki pojawili się szwedzcy oficerowie. Szukali oni górników, którzy mogliby wskazać im najbogatsze złoża miedzi. Tak trafili do Wojciecha. Ten zgodził się i poprowadził Szwedów do jednego z szybów. Gdy znaleźli się w sztolni, nastąpił wybuch, zasypując wszystkich na śmierć. Poświęciwszy życie, Wojciech uratował polskie złoża miedzi przed Szwedami.
Przejście przez korytarze pełne mroku, błota i pająków, okazało się dla nowych jaskiniowych adeptów sporym wyzwaniem i świetną przygodą.

W sztolni spędziliśmy dobrą godzinę. Jeszcze dłużej trwał nasz odpoczynek na skalistym szczycie Miedzianki, który dla Makumby zakończył się drzemką w przydrożnych krzakach :)



*Nie śpiesząc się na najbliższy pociąg, odwiedziliśmy także dawną piaskownię i kamieniołomy, w ścianach których odnaleźliśmy kilka krótkich jaskiń i niewielkich szybów górniczych.




Dno dawnego kamieniołomu zamieniło się w arenę walk. I to nie byle jakich. W szranki stanęły dwa potężne umysły uzbrojone kije. Przyświecał im jeden cel - strącenie przeciwnika z rumaka. Tak, tak z rumaka, bo współpracowali w tandemach. Makumba dosiodłał Kędziera. Ja z kolei musiałem zadowolić się Buglim. 

Upragniony moment walki nadchodził. Zdążył się już zebrać tłum gapiów żądnych rozlewu krwi. Rumaki ruszyły na komendę. Dystans dzielący mnie i Makumbę drastycznie się kurczył. Heroicznie objąłem łeb Bugliego, by nie spaść. Lew dłoń trzymała tarczę z karimaty. Prawa wyciągnięty przed siebie kij. Widzę jak prosto na mnie naciera rozpędzona masa mięśni. Istna machina do zabijania. Kije się spotkają. Makumba bierze zamach, gotów nadziać mnie jak szaszłyka. Unik. W ostatniej sekundzie bronię się przed ciosem tarczą. Widownia wzdycha. 

Następuje przetasowanie pozycji. Schemat ruchów jest identyczny. Rumaki biegną zasapane od nadmiaru ciężaru jaki przyszło im dźwigać. Wreszcie szarża nabiera tempa. Naprzeciw siebie ja i Makumba, ja i Makumba. Już nie 3, nie 2, a jeden metr, odległość kija i trzask. Nie mam szans. Koniec kija przelatuje mi przed twarzą i trafia w szczękę. Słychać zgrzyt zębów. Dostałem. Zsuwam się z Bugliego na trawę. Rozbrzmiewają owacje. Makumba jak na zwycięzcę przystało demonstruje siłę okrążając poległego. Sprawdzam zęby. Okazują się być na swoim miejscu.

Tym akcentem zamyka się pewien etap wycieczkowej historii, ale tylko po to, by rozpocząć nowy rozdział niecodziennych przygód, o których jeszcze wielu usłyszy. 


W krzakach w głębi kamieniołomu chłopaki odnaleźli znaki zabrane zapewne przez jakiś złomiarzy z przejazdu kolejowego

2 komentarze:

  1. Jakąś godzinkę temu zaglądałam na blog - i nic nowego, a tu nagle wyskoczyła Miedzianka. Trzeba być czujnym. :)
    A na poważnie - też kocham tę górę od pierwszego spotkania przed tak wielu laty, że Was jeszcze na świecie nie było. Jakie to wtedy bywały przygody - szlak słabo znakowany, poszukiwanie różnych dróg dojścia. Niektóre z nich już teraz zarosły krzakami. Ale Miedzianka pozostaje zawsze ta sama, chociaż się i ona zmienia. Z tym, że do jaskiń nigdy nie właziliśmy.

    OdpowiedzUsuń