Obserwatorzy

Popularne posty

wtorek, 27 sierpnia 2019

Wycieczka nr 44: GRZYBY, ALE SKALNE


Data: 18.07.2019

Skład: Brajan, Raku i Ja

Trasa: Odrowąż- Rez.Gagaty Sołtykowskie - Nadziejów - Rez. Skałki Piekło pod Niekłaniem -Niekłań Wielki - Stąporków, ok. 26 km

Moim ulubionym miejscem zabaw w dzieciństwie była piaskownica. Potrafiłem całymi dniami przegadywać się z łopatką i kopać doły tak głębokie, że mieściłem się w nich bez trudu cały. Liczyłem na skrzynię skarbów, albo szkielet dinozaura. To by było dopiero coś. Marzyła mi się praca paleontologa. Współczuję moim rodzicom tych wszystkich kreatywnych kłamstw, że to co odkopałem to żadna tam, kolejna już w tym tygodnia psia kość, tylko fragment miednicy triceratopsa. 

Po niezwykłych przeżyciach z Tatr i Wieliczki, przyszedł wreszcie czas, by odwiedzić nasze okolice. Pogoda zachwycała od rana. Nie można było tego zmarnować. Busem, prosto z dworca, dojechaliśmy do Odrowąża, skąd poboczem ruchliwej drogi, udaliśmy się do pobliskiego lasu.
Kolejne kilometry wędrówki miały upłynąć pod znakiem cienia rzucanego przez drzewa, rosnące przy drodze przeciwpożarowej prowadzącej do rezerwatu.

Jadący wcześniej traktor służb leśnych pozostawił po sobie ogromną chmurę pyłu, która w zawrotnym tempie przemieszczała się w naszą stronę, skutecznie ograniczając widoczność

Panorama okolicy z frontu kościoła w Odrowążu

Los jednak chciał inaczej i zamiast skręcić w kierunku tej drogi, weszliśmy na leśną ścieżkę, która szybko wyprowadziła nas na podmokłe tereny. Po półgodzinnym przedzieraniu się przez chaszcze, udało nam się odnaleźć właściwą drogę i niedługo potem wkroczyliśmy na drewniane pomosty.

Przyjemny drewniany pomost, niezwykle przydatny podczas deszczowych dni

Rezerwat Gagaty Sołtykowskie słynie z jednego z największych nagromadzeń śladów i tropów dinozaurów w Europie. Niektóre z nich mogliśmy zobaczyć pod drewnianą wiatką w centralnej części rezerwatu. Przy odrobinie szczęścia udało nam się odnaleźć wydobywany niegdyś tutaj gagat.


Tropy zauropodów

Erozja wodna

Widok na wyrobisko

Kolejnym punktem naszej wycieczki były Skałki pod Niekłaniem. Wcześniej jednak musieliśmy odszukać szlak czerwony, który doprowadzał w ich okolicę. Nie było to zbyt łatwe zadanie, gdyż nie wiedzieliśmy, gdzie dokładnie mamy skręcić.
Postanowiliśmy pójść szerokim leśnym duktem, który zaraz gdy tylko przekroczyliśmy tory kolejowe, szybko się skończył.


Co prawda potem jeszcze przez chwilę mogliśmy iść słabo wydeptaną polną ścieżką, ale i ta chwilę potem znikła. Nie pozostało nam więc nic innego, jak skręcić w prawo i ponownie wejść do lasu.
Już na wstępie pojawiły się krzaki. Potem było tylko gorzej. Zaczęliśmy zauważać coraz więcej roślinności typowej dla olsów, a to nie wróżyło nic dobrego. Ku naszemu zdziwieniu, zdołaliśmy jednak przejść suchą stopą. Kiedy udało się pokonać trawę sięgającą nam do pasa, wkroczyliśmy na ścieżkę, która zaprowadziła na sam szlak czerwony.


Lecicha mała
Po drodze do skałek zobaczyliśmy jeszcze wypatrzone wśród drzew ruiny Kopalni "Piekło".

Wejście do ruin
Pozostałości po dawnej rampie załadunkowej


Wędrówka przez pierwsze kilometry szlaku była samą przyjemnością . Później już nie było tak kusząco. Gdyby nie oznaczenia na drzewach, nawet nie wiedzielibyśmy, że nim idziemy.

Szlak czerwony
Zwiedzanie rezerwatu rozpoczęliśmy od jego bardziej dzikiej, wschodniej części. Wiele z tutejszych skałek,  poukrywanych jest w lesie, co dodaje im dodatkowego uroku.


Skalny borowik

Mimo niezwykłej urody tego miejsca, dociera tutaj niewiele turystów.

Można tu znaleźć wiele skalnych bram.

Garby wielbłąda

Piramidy. Może nie tak duże jak w Egipcie, ale zawsze coś.

Bartek jak zawsze nie mógł powstrzymać się od wspinaczki



Mały, ale niezwykle uroczy grzybek skalny, których tutaj nie brakuje

Niby szeroko, a jednak wąsko

Zupełnym  przeciwieństwem jest grupa skałek zlokalizowanych w części zachodniej.


Takie nasze świętokrzyskie mini Błędne Skały


Nie ma to jak pomocna dłoń, a szczególnie nad przepaścią


Foto: Brajan

Wielbiciele speleologii mogą odnaleźć tu 2 jaskinie. Wbrew niewielkiej długości, zwracają na siebie uwagę ciekawym położeniem, krętymi korytarzykami i zabawnymi nazwami.


Druga jaskinia od środka

Z dedykacją dla Tych, którzy w komentarzach piszą, że wszędzie się wciśniemy :)

Rezerwat był ostatnią atrakcją wycieczki i chciałoby się zostać tu jeszcze dłużej. Musieliśmy jednak jeszcze wrócić do domów.


Tablica informacyjna

Jeden, niewielki szczegół utrudniał nam to zadanie. Był nim najbliższy przystanek busa jadącego do Kielc, który znajdował się dopiero w Stąporkowie. Niby tylko 10 km, ale dosyć długi odpoczynek przy skałkach troszeczkę nas rozleniwił. Dalsza wędrówka upłynęła mi pod znakiem bardzo szybkiego marszu asfaltem.
Reszta ekipy mimo, że szła ponad 6 km/h tak nie mogła mnie dogonić :) Powód mojego szaleńczego wręcz tempa był bardzo prosty - chciałem uniknąć powtórki ze Staszowa (link tutaj). Do tego nie wiedziałem czy najbliższy bus nie będzie już ostatnim. Gdy dotarliśmy do Stąporkowa zostało nam jeszcze 10 minut w zapasie. Przynajmniej tak myśleliśmy. Prawda okazała się zupełnie inna. Jednego z przypadkowo spotkanych panów spytaliśmy się o drogę na przystanek. Kiedy zgodnie z jego wskazówkami dotarliśmy na miejsce, zdaliśmy sobie sprawę, że nasz bus skręca wcześniej w lewo i tutaj się nie zatrzymuje. Czas płynął nieubłaganie i z 10 zostały już tylko 3 minuty. Nie zastanawiając się za długo oddałem Bartkowi aparat i ostatkiem sił jakie udało mi się jeszcze wykrzesać, pobiegłem na kolejny przystanek. Udało się! W ostatniej chwili wsiadłem do stojącego na nim busa.
Tuż przed odjazdem, z niezwykłą  dokładnością opisałem kierowcy wygląd moich współtowarzyszy i poprosiłem, by na nich chwilkę poczekał. Zgodził się na jedną minutę. Tyle starczyło Rakowowi, by zdążyć dobiec. Brajan jednak nie miał tyle szczęścia. Znajdował się jeszcze daleko od przystanku.
Na szczęście uprzejmy pan kierowca postanowił zgarnąć go po drodze. Jeszcze przez całą powrotną podróż byliśmy zdziwieni w to, że wszystko się udało.

2 komentarze:

  1. Nie wiem, ile razy byłam w Gagatach Sołtykowskich, ale rosiczki tam nie znalazłam. Jestem pełna uznania dla wszej spostrzegawczości, chłopaki.
    A, żeby łatwo trafić na szlak czerwony, warto wrócić pomostami do głównej drogi pójść nią na północny wschód kawałek za tory, szlak zaraz się znajdzie, ale przygód tyle by nie było...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rosiczkę udało mi się wypatrzeć całkowitym przypadkiem, jak dobrze pamiętam podczas wiązania sznurówki ;) Bardzo dziękujemy za dokładne wskazówki. Na pewno przydadzą się na przyszłość.

      Usuń