14.07.2019
Skład: Tata Lochta, Locht, Makumba, Raku i Ja
Trasa: Szyb Św.Kingi - Komora Kazimierza Wielkiego - Komora Rzepki - Komora Boczaniec -Komora Janik Górny - Komora Lizak - Komora Gospoda - Rez. Groty Kryształowe - Komora Margielnik - Dworzec Gołuchowskiego - Komora Saurau - Kaplica Św.Jana - Szyb Św.Kingi
Każdego dnia zjeżdżasz pod ziemię bez pewności, czy będzie ci dane ujrzeć jeszcze kiedyś Słońce.
Szczęść Boże! W naszym kraju możemy znaleźć wiele pięknych miejsc. Niewątpliwie mają one swój niezwykły klimat i niepowtarzalną urodę, które zachęcają do ich ponownego odwiedzenia. Niektóre jednak są tak wyjątkowe, że zostały wpisane na listę UNESCO. Do tego prestiżowego grona należy m.in Kopalnia Soli w Wieliczce. Najbardziej znana kopalnia w Polsce, jedna z największych atrakcji na mapie turystycznej naszego kraju i można śmiało stwierdzić, że także Europy. Jest jednym z dwóch zakładów górniczych na świecie (drugim jest kopalnia soli w Bochni), działających nieprzerwanie od średniowiecza do czasów współczesnych. Ponad 241 km podziemnych korytarzy przyciąga turystów z całego świata już od XV wieku! Odwiedzający kopalnię mogą zobaczyć ich jedynie niewiele ponad 1%. Reszta pozostaje dla większości niedostępna i skrywa niezwykłe tajemnice...
Szczęść Boże! Pan Grzegorz wyda wam sprzęt, tu jeszcze złóżcie podpis na dowód, że wiecie na co się piszecie, jak będziecie gotowi to podejdźcie. Już we flanelowych koszulach, w kaskach z lampami górniczymi na głowie i z pochłaniaczami gazów przewieszonymi przez ramię ładujemy się do metalowej klatki. Druga, identyczna znajduje się dokładnie nad nami, robi za przeciwwagę. Zatrzaskują się drzwi. Przez kraty przebija się postać w kraciastej koszuli. To sygnalista. Nie mija chwila, gdy trzykrotnie pociąga za wajchę. Pociągnięciom odpowiadają 3 brzęczące dzwonki. To sygnał do zjazdu. Trafia on do maszynisty, który przy pomocy joysticka opuszcza szolę z nami w środku. Osuwamy się 64 metry w głąb szybu św. Kinga z prędkością 4 m/s. Całość grzechocze, grawitacja wciska w podłogę.
Po znalezieniu się na I. poziomie i przejściu przez Komorę Kazimierza Wielkiego, wkroczyliśmy na całkiem spory fragment trasy górniczej.
Odwiedziliśmy m.in Komorę Rzepki, której wygląd na przestrzeni kilku lat zmienił się nie do poznania.
Byliśmy również w Komorze Boczaniec, gdzie zobaczyliśmy zabytkowe kaszty, czyli podpory stropu kopalni, liczące sobie nawet ponad 400 lat!
Lecz poza miejscami udostępnionymi do zwiedzania, byliśmy także tam, gdzie widniały tabliczki z zakazem wstępu dla nieupoważnionych. Jeden z "zakazanych" korytarzy skrywał drewnianą drabinkę, która zaprowadziła nas do Komory Lizak - miejsca, które za kilka lat przestanie istnieć.
A takich perełek było jeszcze więcej!
Tata Lochta bardzo postarał się, byśmy ani przez chwilę się nie nudzili. Zaraz po wkroczeniu w niższe i bardziej błotniste korytarze, usłyszeliśmy z ust naszego przewodnika, słowa, które były kwintesencją całej wyprawy: "Dobra, żarty się skończyły. Tutaj nie powinno was być".
W tej części kopalni chodniki górnicze miały całkowicie odmienny charakter. Nie brakowało ciasnych przesmyków, popękanych belek, czy stromych i śliskich pochylni.
Nasza dalsza droga prowadziła wzdłuż zabytkowych wyrobisk, na ścianach których mogliśmy zobaczyć liczne ślady po dawnej działalności górniczej.
W końcowej części korytarza, którym ciągle podążaliśmy, znajdowały się solidne, metalowe drzwi, broniące dostępu do zupełnie innego świata, podziemnej krainy, którą niewielu miało okazję zobaczyć. Gdy znaleźliśmy się po ich drugiej stronie, poszliśmy do Przedsionku, gdzie chwilkę poczekaliśmy na Tatę Lochta, który szybko uporał się z włączeniem oświetlenia.
Kilka minut później byliśmy już w Dolnej Grocie Kryształowej (706 m³ ). Cały jej strop i ściany pokrywały przejrzyste kryształy halitu.
Nie mogąc nacieszyć się pięknem tego miejsca, nasze głowy ciągle skierowane były w górę.
Następnie przyszedł czas na nieco większą Górną Grotę Kryształową (1000 m³ ), która okazała się być jeszcze piękniejsza od swojej poprzedniczki.
Aż trudno w to uwierzyć, że to cudowne miejsce odkryli austriaccy górnicy dopiero pod koniec XIX wieku.
Oczarowani, udaliśmy się do kolejnej komory, gdzie kręcono kilka scen z filmu"Seksmisja". Jej rozmiary były tak imponujące, że światło z naszych latarek nie zdołało oświetlić wszystkich jej zakamarków.
Dalej udaliśmy się przez Dworzec Gołuchowskiej i torami dawnej podziemnej kolejki, wyszliśmy na fragment trasy turystycznej, gdzie nie mogliśmy uniknąć spojrzeń tłumów zwiedzających, zdziwionych naszą obecnością.
Na zakończenie po czerwonym dywanie, poszliśmy do podziemnej restauracji. I tak nasza wyprawa dobiegła końca na III. poziomie - 135 m pod ziemią.
Było naprawdę super! Wspomnienia z tego dnia pozostaną w nas zapewne na bardzo długo. Na koniec chciałbym raz jeszcze ogromnie podziękować Tacie Lochta, dzięki któremu mogliśmy zobaczyć aż tak wiele i przeżyć przygodę życia.
Podczas tego kilkugodzinnego pobytu pod ziemią spotkaliśmy ludzi, dla których Wieliczka jest całym życiem. Ryzykują je każdego dnia, by to wspaniałe miejsce mogły oglądać kolejne pokolenia.
Szczęść Boże! Pan Grzegorz wyda wam sprzęt, tu jeszcze złóżcie podpis na dowód, że wiecie na co się piszecie, jak będziecie gotowi to podejdźcie. Już we flanelowych koszulach, w kaskach z lampami górniczymi na głowie i z pochłaniaczami gazów przewieszonymi przez ramię ładujemy się do metalowej klatki. Druga, identyczna znajduje się dokładnie nad nami, robi za przeciwwagę. Zatrzaskują się drzwi. Przez kraty przebija się postać w kraciastej koszuli. To sygnalista. Nie mija chwila, gdy trzykrotnie pociąga za wajchę. Pociągnięciom odpowiadają 3 brzęczące dzwonki. To sygnał do zjazdu. Trafia on do maszynisty, który przy pomocy joysticka opuszcza szolę z nami w środku. Osuwamy się 64 metry w głąb szybu św. Kinga z prędkością 4 m/s. Całość grzechocze, grawitacja wciska w podłogę.
Popiersie władcy |
Kierat konny typu saskiego |
Świetlna impresja |
Solne "kalafiory" |
Dobry nastrój utrzymywał się przez całą wyprawę |
Krystalizacja wtórna w jednej z niewielkich, przybocznych kapliczek |
Komora Janik Górny |
Lecz poza miejscami udostępnionymi do zwiedzania, byliśmy także tam, gdzie widniały tabliczki z zakazem wstępu dla nieupoważnionych. Jeden z "zakazanych" korytarzy skrywał drewnianą drabinkę, która zaprowadziła nas do Komory Lizak - miejsca, które za kilka lat przestanie istnieć.
Foto: Tata Lochta |
Komora Gospoda |
Tata Lochta bardzo postarał się, byśmy ani przez chwilę się nie nudzili. Zaraz po wkroczeniu w niższe i bardziej błotniste korytarze, usłyszeliśmy z ust naszego przewodnika, słowa, które były kwintesencją całej wyprawy: "Dobra, żarty się skończyły. Tutaj nie powinno was być".
W tej komorze zdaliśmy sobie sprawę, jak niebezpieczna jest praca górników |
Jedna z solnych brył ogromnych rozmiarów, która oderwała się od stropu |
W tej części kopalni chodniki górnicze miały całkowicie odmienny charakter. Nie brakowało ciasnych przesmyków, popękanych belek, czy stromych i śliskich pochylni.
Od lewej: Nasz przewodnik - Tata Lochta, Locht, Makumba i Raku |
Nasza dalsza droga prowadziła wzdłuż zabytkowych wyrobisk, na ścianach których mogliśmy zobaczyć liczne ślady po dawnej działalności górniczej.
W końcowej części korytarza, którym ciągle podążaliśmy, znajdowały się solidne, metalowe drzwi, broniące dostępu do zupełnie innego świata, podziemnej krainy, którą niewielu miało okazję zobaczyć. Gdy znaleźliśmy się po ich drugiej stronie, poszliśmy do Przedsionku, gdzie chwilkę poczekaliśmy na Tatę Lochta, który szybko uporał się z włączeniem oświetlenia.
Solne makarony |
Kilka minut później byliśmy już w Dolnej Grocie Kryształowej (706 m³ ). Cały jej strop i ściany pokrywały przejrzyste kryształy halitu.
Krawędzie największych kryształów sięgają nawet 40 cm! |
Foto: Tata Lochta |
Aż trudno w to uwierzyć, że to cudowne miejsce odkryli austriaccy górnicy dopiero pod koniec XIX wieku.
Kryształki halitu zwane nie bez powodu włosami Św. Kingi |
Jedna z ciekawszych form naciekowych, przypominająca gipsową różę pustyni |
Bajkowa ściana pełna osobliwych nacieków |
Oczarowani, udaliśmy się do kolejnej komory, gdzie kręcono kilka scen z filmu"Seksmisja". Jej rozmiary były tak imponujące, że światło z naszych latarek nie zdołało oświetlić wszystkich jej zakamarków.
Komora Margielnik |
Foto: Tata Lochta |
Dalej udaliśmy się przez Dworzec Gołuchowskiej i torami dawnej podziemnej kolejki, wyszliśmy na fragment trasy turystycznej, gdzie nie mogliśmy uniknąć spojrzeń tłumów zwiedzających, zdziwionych naszą obecnością.
Dworzec Gołuchowskiego |
Jeden z wielu zachowanych wagoników |
Kierat konny węgierski w Komorze Kraj |
Komora Saurau |
Kaplica Św. Jana |
Było naprawdę super! Wspomnienia z tego dnia pozostaną w nas zapewne na bardzo długo. Na koniec chciałbym raz jeszcze ogromnie podziękować Tacie Lochta, dzięki któremu mogliśmy zobaczyć aż tak wiele i przeżyć przygodę życia.
Podczas tego kilkugodzinnego pobytu pod ziemią spotkaliśmy ludzi, dla których Wieliczka jest całym życiem. Ryzykują je każdego dnia, by to wspaniałe miejsce mogły oglądać kolejne pokolenia.
Cześć Chłopaki niesamowita relacja!!! Z przyjemnością przeczytałam. Pełno wspaniałych zdjęć wrzuciliscie. Te krysztaly zachwycają. Udostepniam Wasz blog u siebie na fejsbooku bo warto. Nie byłam na tej trasie co Wy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Dziękujemy ;) Nas zachwyciła cała kopalnia, bez wyjątku. Jej rozmiary, niezwykłe podziemne kaplice, kryształy. To miejsce jest tak wyjątkowe i piękne, że chciałoby się zostać tutaj zdecydowanie na dłużej.
UsuńOdkładałam przeczytanie tej relacji na spokojny wieczór. Warto było - kapitalna wycieczka! I relacja oddaje jej walory.
OdpowiedzUsuńja tez dziękuje Panu Tacie za to, że Was, a w efekcie i nas oprowadził po tym cudownym świecie.
Sądzę, że jeszcze bardzo długo będziemy musieli czekać, by jakaś inna wycieczka okazała się być lepsza od tej. Pan Tata w roli przewodnika po Wieliczce nadaje się jak nikt inny :)
Usuń