Obserwatorzy

Popularne posty

środa, 1 maja 2019

IV Wyprawa Jaskiniowców Świętokrzyskich: PODZIEMNY ŚWIAT WIETRZNI


1.05.2019

Skład: Makumba, Oliwka, Locht, Bugli, Raku i Ja

Chodząc na niedzielne spacery po Wietrzni, nigdy nie zastanawiałem się co może znajdować się pod moimi nogami. Wcześniej nie zwracałem uwagi na żadną dziurę w skale. Wszystko zmieniło się, gdy dowiedziałem się o tutejszej jaskini, skrywającej mroczną historię...

Tym razem Majówkę, postanowiliśmy spędzić zupełnie inaczej. Wypad do najdłuższej kieleckiej jaskini, jakiej jeszcze nie mieliśmy okazji zobaczyć? Czemu nie! Była nią 60-metrowa Jaskinia na Wietrzni. Po dotarciu sześcioosobowym składem do jej otworu, rozpoczęliśmy przygotowanie lewego wejścia do eksploracji.

Otwory wejściowe
Foto: Raku

Po usunięciu kilku dużych, zalegających w środku głazów, wreszcie mogliśmy zagłębić się do wnętrza dziury. Podzieleni na dwa 3 -osobowe zespoły, rozpoczęliśmy wchodzenie do środka. Pierwsza weszła grupa z Rakowem na czele. Po niecałej godzinie zadowoleni wyszli na powierzchnię.

Oliwka tuż po wyjściu
Podekscytowany, już nie mogłem się doczekać, aż zagłębimy się w podziemne korytarze. W drugiej ekipie razem ze mną poszli Makumba i Bugli. Swoją eksplorację rozpoczęliśmy od wpełznięcia niskim otworem do wnętrza.

Makumba zagłębiający się w podziemny świat
Foto: Raku

Wpełzający Bugli
Tam zrobiło się już na tyle wysoko, że mogliśmy kucnąć.



Dalej ciągle schodząc w dół po rumoszu skalnym, dotarliśmy do niewielkiego prożku skalnego.
Z tego miejsca mieliśmy dwie drogi do wyboru.




Tajemnicza,za duża jak na zwierzęcą kość...





Pierwsza prowadziła nas dalej w dół przez dosyć nieprzyjemny zacisk. Drugą zaś musielibyśmy się wspinać do góry, pionową skalną ścianą.



Na początek wybraliśmy jednak pierwszą opcję. Po pokonaniu zacisku, dotarliśmy do kolejnej ściany.

Makumba w zacisku
Ta jednak w przeciwieństwie do wcześniejszej była znacznie bardziej śliska z powodu zalegającej wszędzie gliny. Nie mając żadnego punktu zaczepienia, musieliśmy wspinać się, będąc w ciągłym rozkroku. Wyglądaliśmy przez to do złudzenia jak żaby.


Po znalezieniu się na drugim poziomie jaskini, nareszcie pojawiły się pierwsze formy naciekowe.

Widok na dół zaraz po wejściu

Były nimi pięknie wyglądające śnieżnobiałe wodospady naciekowe.





Z tej wąskiej, ale wysokiej sali, musieliśmy przedostać się dalej. Skręciliśmy więc w lewo. Po znalezieniu odpowiedniego zagłębienia w skale i wciśnięciu tam nogi, musieliśmy minąć tuż nad krawędzią przepaści ścianę, na którą przed chwilą się wspinaliśmy.

Nad przepaścią 

Bugli odnalazł linę zaczepioną przez poprzednią grupę. Jej "profesjonalne" zawiązanie i spełnienie wszystkich zasad BHP, skłoniło nas do schodzenia o własnych siłach, bez jej pomocy.


Wszędzie zalegało błoto. Było mokro i niezwykle ślisko. W takich warunkach co chwila musieliśmy uważać, by nie spaść na sam dół. Jest to idealny czas, by opowiedzieć historię tego miejsca. Jaskinia była znana i odwiedzana od dawna, jednak to co znaleziono tutaj 7 czerwca 1993 mrozi krew w żyłach. Grupa speleologów natknęła się na... ciało, prawdopodobnie niedoszłego samobójcy, jednak dokładna przyczyna jego śmierci wciąż nie jest znana.


Na końcu górnego korytarza, tuż za błotnistą kałużą ujrzeliśmy piękne pola ryżowe i polewy naciekowe, tworzące miejscami słupy o wysokości kilkudziesięciu cm.




Jako drogę na dół Makumba z Buglim obrali tą sama gliniastą ścianę, po której się wspinaliśmy na górę. Ja postanowiłem zejść w miejscu, gdzie była wcześniej przewieszona lina.
W przeciwieństwie do pozostałych osób z ekipy zszedłem na dół. Ze względu na niezwykle śliską glinę po prostu zjechali, a potem musieli ponownie pokonywać zacisk. Ja na szczęście byłem zaraz za nim, mając przy okazji zaliczoną drugi wariant wejścia.

Jeden z bocznych korytarzyków
Teraz zostało nam tylko wrócić na powierzchnię. Było to znacznie trudniejsze. Fakt, że ciągle wspinaliśmy się pod górę, a pod nami znajdowały się wielkie głazy, sprawiał dodatkową trudność. Kiedy Makumba z Buglim byli już na zewnątrz, ja zostałem jeszcze w środku jaskini, czekając na tych, którzy wchodzili do niej dzisiejszego dnia pierwsi. Zapomniałem wcześniej wspomnieć, że do jaskini prowadziły dwa otwory wejściowe: lewy i prawy. My wchodziliśmy ze względu na bezpieczeństwo i wygodę pierwszym. Do drugiego zaś dało się bez problemu dostać od środka jaskini. Było to idealne miejsce, by przestraszyć dopiero co wchodzących do wnętrza jaskini. Pierwszą ofiarą, której udało mi się napędzić stracha był Locht, potem przyszedł czas na Oliwkę. Później już było znacznie poważniej. Zobaczyliśmy wszystkie dolne partie, które wcześniej odwiedziłem. Przy tej okazji Locht natknął się na dosyć ciekawy komin skalny. Po prostu nie mogłem się powstrzymać i powoli zacząłem się zagłębiać w jego kolejne metry. Miejscami było tak wąsko, że mieściła mi się zaledwie jedna, wyciągnięta do góry ręka i schowane w niewielkim bocznym otworze nogi. Po znalezieniu się na samej górze i zlokalizowaniu, gdzie dalej prowadzi komin, przyszedł czas na powrót. Była to najtrudniejsza rzecz jaką musiałem wykonać podczas całej wyprawy. Zajęło to wiele czasu i pomocy ze strony wszystkich.  w końcu jednak udało mi się wygramolić na dół.

Od lewej Locht,Ja,Oliwka
Foto: Raku


Po zrobieniu pamiątkowego zdjęcia, udaliśmy się na upragniony odpoczynek i mycie butów w jeziorku :)

2 komentarze:

  1. No nie - weszliście tam jeszcze? Byłem ostatnio u jej wejścia i myślałem że jest całkiem zasypana już. A wiesz, że byłem w niej w latach 90-tych chyba, weszliśmy tam dość głęboko ale dalej było za ciasno. Po jakimś czasie okazało się, że gościu popełnił w niej samobójstwo i leżał tam od wielu miesięcy. A w tym czasie my tą jaskinię penetrowaliśmy :0

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow!Co za przygody! My na szczęście nie mieliśmy dodatkowego towarzystwa :) Rzeczywiście,by dostać się do środka musieliśmy usunąć kilka dużych głazów, ale potem już poszło gładko. Sama jaskinia jest bardzo ciekawa, tylko trzeba uważać szczególnie będąc na jej drugim poziomie, na kilkumetrowe studnie oraz na ogromne ilości śliskiego błota jakie tam zalegają.

    OdpowiedzUsuń