Obserwatorzy

Popularne posty

środa, 17 kwietnia 2019

Wycieczka nr 34: AUTOBUS WIDMO


9.04.2019

Skład: Karol, Oliwka, Bugli, Raku i Ja

Trasa: Górno - Józefka - Skorzeszyce, ok. 10 km

Od samego rana ciągle siedziałem przy szkolnych książkach. Miał to być zwyczajny wtorek, będący odpoczynkiem po ostatniej, pełnej przygód trasie. Nie mogłem się jednak bardziej pomylić.
Po 9:00 dostałem telefon od Karola, który zmienił wszystko. Mając wolne w czasie strajków chciał się ze mną zobaczyć. Ze względu na ładną pogodę i to, że już od dawna się nie widzieliśmy, postanowiłem, że najlepszym pomysłem będzie wspólna wycieczka. Została jednak kwestia takiej trasy, by mimo już tak późnej godziny, pojawiła się na niej duża liczba uczestników. Udało się !
W ciągu piętnastu minut opracowałem trasę, a ok.11:00 byliśmy razem z Karolem przy Skateparku na Kadzielni. Chwilę potem na przystanku (nie licząc pana śpiącego na ławce :) zjawili się Bugli, a na końcu Oliwka. Taką grupką pojechaliśmy autobusem nr 43 do Górna, gdzie po dotarciu do domu Rakowa, mogliśmy wyruszyć w trasę. Pierwsze kilometry pokonaliśmy poboczem ruchliwej drogi, które później zmieniło się w brukowany chodnik. W rytmach gorącej muzyki dotarliśmy do nieeksploatowanej już od dawna części kamieniołomu w Górnie.

Po wdrapaniu się po wszystkich schodach, dotarliśmy do punktu widokowego, skąd roztaczał się piękny widok na Kielce i okoliczne pasma górskie.


Widok z tarasu widokowego na Łysicę

Wkrótce potem przez łąki, w towarzystwie bażantów, dotarliśmy do pierwszej z hałd Józefki, która również obfitowała w bogate widoki.

Hałdy Józefki widoczne już z daleka


Kiedy wreszcie znaleźliśmy się na górze, okazało się, że by zobaczyć w pełni obszar całej kopalni, musimy wdrapać się na kolejną hałdę.

W drodze na górę


Marsjańska góra
W przeciwieństwie do ostatniej wycieczki (tu link) byliśmy znacznie bardziej ostrożni, a tym samym niewidoczni dla ochrony kamieniołomu. Hałda okazała się być bardzo stroma. Z daleka przypominała wręcz stok stromej góry na Marsie. Jej zdobycie było możliwe jedynie z wykorzystaniem wszystkich czterech kończyn. Na  górze nie mogliśmy zostać zbyt długo, gdyż i tak w końcu ktoś mógłby nas wypatrzeć.

Czekało więc na nas zejście, a raczej zjeżdżanie na sam dół.

Następnie polną drogą skierowaliśmy się w stronę lasu. W pewnej chwili na jednej z górek, zobaczyłem stojącego mężczyznę oraz znajdujący się nieopodal niego traktor. Z każdym kolejnym krokiem, zbliżaliśmy się do tej tajemniczej postaci. Będąc już naprawdę blisko, mężczyzna zaczął iść w naszą stronę. Przywitał się z nami, po czym pokazał, którędy możemy iść, by zobaczyć drugą część wyrobiska. Jego ścieżka poprowadziła nas samą krawędzią kamieniołomu.

Druga część kamieniołomu
Po krótkiej rozmowie, weszliśmy na dobre w las. Droga zaprowadziła nas na obrzeża Józefki, a następnie na polną drogę, którą uznaliśmy za prowadzącą do Skorzeszyc.

Nagle na ścieżce spostrzegłem coś długiego i ciemnego. Szybko okazało się, że była to żmija!

Żmija zygzakowata
Na szczęście postanowiła nas zostawić w spokoju i spokojnie przepełzła w zarośla. Po znalezieniu się w śródleśnym wąwozie, postanowiliśmy, że dalej pójdziemy jego dnem.

Ostatnio różnego rodzaju tabliczki zostają uwieczniane na zdjęciach. Także o tej nie mogliśmy zapomnieć.
W ten sposób doszliśmy do "drewnianego mostku" na rzece. Daleko mu było do ideału :)

Najprawdopodobniej konstruktorzy mostku wystąpili w ,,Usterce''

 Później czekała nas mała wspinaczka pod górkę, po pokonaniu której wkroczyliśmy do zabudowań Skorzeszyc.

Ekipa na przystanku

Po kilkunastu minutach czekania pojawił się nasz autobus, którym z powrotem pojechaliśmy do domu Rakowa, tym razem na ognisko. Po zakończeniu udanej wizyty u naszego kolegi, razem z nim poszliśmy na przystanek powrotny do Kielc. Zdążyliśmy tylko zobaczyć odjeżdżający autobus. Wkrótce potem uciekł nam kolejny. Chwilę potem okazało się, że Karol źle sprawdził rozkład jazdy. Nie czekając dłużej, postanowiliśmy iść do Radlina, skąd jechało więcej autobusów w pasującym nam kierunku. Gdy dotarliśmy już do tej miejscowości, stwierdziliśmy, że nie opłaca się nam aż tak długo czekać. Poszliśmy więc do Cedzyny. Po przejściu przez lasek dotarliśmy do pętli obok zalewu. Oliwce niestety nie przypasował żaden autobus, dlatego do domu... poszła pieszo. Nam na szczęście za 10 minut podjechała linia nr 10, którą bezpiecznie wróciliśmy do Kielc. Jak widać wielki powrót Karola, przyniósł ze sobą wiele dodatkowych atrakcji. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz