8.01.2021
Trasa: Młodów PKP - Ostatki - Kordowiec - Niemcowa - Wielki Rogacz - Radziejowa - Kamienny Groń - Bziniaki - Piwniczna-Zdrój PKP ok. 12 km
W ostatni dzień wyjazdu odkryliśmy na nowo radość ze wspólnego wędrowania. Szlak nie dając nam chwili wytchnienia, od pierwszych kroków, prowadził wciąż pod górę, oblodzoną wówczas drogą. Pokrywały ją betonowe płyty, pamiętające jeszcze dawne czasy. Z warstwy śliskiej mrożonki, gdzieniegdzie przebijały się zielone artefakty natury w postaci zeszłorocznych traw. Zapewne widać było jeszcze więcej. Tyle jednak pozwalały zobaczyć światła latarek, jak i reflektory mijającego nas samochodu terenowego. Tempo marszu wyznaczało, dobiegające z oddali głośne szczekanie psów. Następny etap wędrówki stanowiło wejście do lasu, pełnego zawiłych korzeni świerka. Próbowały one opleść jak największą powierzchnię terenu, tworząc przy tym pajęczynowy obraz. Zbyt mało skupiłem się na jego drugim planie, by dostrzec, że nie wiadomo kiedy zabłądziliśmy. Mój błąd został szybko zniwelowany dzięki pagórkowatemu wzniesieniu. Pokonując je na skuśkę, prędko wróciliśmy na prawidłową ścieżkę. Ponowne znalezienie się na otwartej powierzchni poskutkowało, stopniowym wyłanianiem się coraz rozleglejszych widoków. To z kolei skusiło nas do wyciągnięcia głęboko skrytych aparatów.
Polana Poczekaj z domkiem Babci Nowakowej |
Od Kordowca podróż kontynuowaliśmy już szlakiem czerwonym, zostawiając niebieski daleko za plecami. Wraz z nim znikły też jedne z ostatnich ludzkich zabudowań. Wyżej, szybciej, byle zdążyć na Niemcową jeszcze przed wschodem Słońca. Kiedy już się udało, czekając na pozostałych, wgramoliłem się na zaśnieżony stok sąsiedniego wzgórza. W jednej ręce trzymając rozłożony już statyw, a w drugiej kubek gorącej herbaty, delektowałem się urzekającą chwilą.
Kiedy ranne wstają zorze... |
Wkrótce pojawiła się reszta ekipy. Również przystąpiła do porannej relaksacji. Trwała ona jednak zdecydowanie krócej od mojej. W efekcie, kiedy ruszyli na nowo, ja ciągle wpatrywałem się w ekran aparatu.
W bardzo bliskim sąsiedztwie miejsca odpoczynku znajdowała się pamiątkowa tablica z nazwiskami nauczycieli uczących w tak zwanej szkole pod chmurką. Jej ruiny w postaci fragmentów kamiennej podmurówki zlokalizowane były tuż obok. Obiekt działał tutaj w latach 1938-1961. Uczęszczało do niego od 15-25 dzieci, które uczył jeden nauczyciel. Belfer również edukował rodziców swoich wychowanków, którzy często nie umieli czytać, czy pisać.
Foto: Raku |
Ruiny piwniczki, będące śladem po opuszczonych gospodarstwach rolnych, niegdyś licznie ulokowanych na stokach Niemcowej. |
W komplecie spotkaliśmy się dopiero na rozwidleniu szlaków, gdzie przejąłem inicjatywę i ruszyłem ożywionym krokiem przed siebie. Sprawdziłem się w roli pługu, odśnieżającego przebytą drogę. Lecz na krótko. Na dłuższą metę szybsze tempo marszu męczyło, zmuszało do częstszych postoi. Mogłem się jednak usprawiedliwiać tym, że robię zdjęcia. Wysiłek narastał. Nie pomagała intensywność spędzania poprzednich dni. Niczym stary gruchot jadący już na oparach, oczekiwałem na horyzoncie najbliższej stacji, gdzie mógłbym wreszcie uzupełnić zapasy.
Jeszcze trochę wspinaczki i niebawem zdobyliśmy szczyt Wielkiego Rogacza.
Niczym w tajdze |
A tam wśród licznych leśnych prześwitów, pędzlem natchnionego artysty, malował się górski pejzaż uniesienia. Lekko przyprószone falujące pola, skaliste grzbiety Pienin, ostro wcinające się w porastające je lasy. Ah i jeszcze Tatry oświetlone przez smugi światła, przebijające szaro przybrudzone obłoki. Wszystko widoczne jak na dłoni.
Trzy Korony |
Foto: Raku |
Był to jedynie przedsmak tego, co mieliśmy wkrótce ujrzeć z wieży widokowej na Radziejowej. Nie było wyjścia. Czym prędzej zaczęliśmy atak szczytowy. W wyścigu po piękne widoki, mijaliśmy kolejnych turystów, mających podobny cel co my.
Radziejowa już nas wita (jeśli ktoś się dobrze przyjrzy, to dostrzeże wieżę widokową na szczycie) |
Z oddali... |
i z bliska Foto: Locht |
Przez najbliższe metry musiałem pełnić dla siebie funkcję trenera motywacyjnego. Kiedy wyprzedziłem już wszystkich, a cel wydawał się być na wyciągnięcie ręki, okazało się poprzedni zakręt nie był jeszcze ostatnim. Tak samo było z kolejnym i kolejnym. Zniechęcało to solidnie. Zanim jednak frustracja zdążyła osiągnąć swoje apogeum, zadarłszy głowę do góry, ujrzałem wznoszący się ponad 22-metrów w stronę chmur, główny zamysł wędrówki.
Po pokonaniu drewnianych schodów wyniosłej konstrukcji, chłostany przez potężne podmuchy wiatru, pogrążyłem się w zachwycie. Słupy światła wpadające przez oko soczewki pogodowej, oświetlały niewielki obszar, koncentrując się na nim niczym uliczna lampa na znajdującym się w jej pobliżu fragmentu chodnika. Dawało to wrażenie, że pozostały teren dookoła pogrążony był w półśnie, nie rozbudzony jeszcze przez poranne promienie Słońca.
Próbując zignorować przeszywające na wskroś zimno, zatopiłem swe spragnione pięknych krajobrazów oczy w horyzont i obracając się wokoło z aparatem w dłoni, z pasją fotoreportera, przenosiłem panoramę do wnętrza pamięci urządzenia.
Perspektywa poręczowa |
Każda kolejna minuta spędzona ponad wierzchołkami uginających się od śniegu drzew, pozwalała doświadczyć magii zdobywania górskich szczytów, nagradzającej dotychczasowe trudy wędrówki.
Foto: Raku |
Sławkowski Szczyt, Łomnica, Lodowy Szczyt i inne wierzchołki Tatr Słowackich |
Pośród chmur, kryształki siarczystego mrozu znalazły swoje królestwo. Tworzyły girlandy, lodowe zasłony, dywany, ozdabiające drewniane elementy widokowej konstrukcji.
Zimno |
Kontemplacje |
Zmęczenie malujące się na mojej twarzy Foto: Raku |
Foto: Locht |
Radziejowa jako najwyższy szczyt Beskidu Sądeckiego (1266 m n.p.m.), zaliczana jest do Korony Gór Polski. Ostatnio zrobiło się o niej ponownie głośno za sprawą oddanej do użytku w zeszłym roku, nowej wieży widokowej, która zastąpiła wcześniejszą, nieco niższą i mocno nadgryzioną zębem czasu.
Foto: Raku |
Brak słów, żeby skomentować zdjęcia i widoki. Nic im nie dorówna.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
Usuń