22.12.2020
Skład: Brajan, Raku i Ja
Trasa: Rudki - Sosnówka - Nowa Słupia - Skałki Massalskiego - Łazy - G. Chełmiec - Łysa Góra - Trzcianka, ok. 20 km
Na zewnątrz mrok zawładnął okolicę. Nieliczne samochody gnające ulicami, przełamywały złudzenie śpiącego miasta. My sami, jeszcze nie do końca rozbudzeni, mrużąc ciężkie, domagające się snu powieki, czekaliśmy, aż wreszcie przyjedzie autobus. Ten zawiózł nas do Rudek, gdzie wycieczka zaczęła się na dobre. Zaczęło się również powoli rozjaśniać. Chwilę potem wszechobecne ciemności, ustąpiły wczesnym barwom poranka.
Uwielbiam wschody Słońca. Są takie odrealnione od otaczającej nas kolorystyki. Cały ten spektakl, który przez kilkanaście minut, a czasem jeszcze dłużej opanowuje niebo, sprawia, że choć przez chwilę oczy wszystkich zwrócone są w jedną stronę. W stronę Słońca.
Pierwsze skrzypce gra zawsze róż, prędko przechodzący w krwistą czerwień, a następnie jaskrawy pomarańcz.
Niebo jako płótno najlepszego malarza pod i nad Słońcem :) |
A kiedy już pojawi się lekko rozmazana plama, króluje tylko złoto wszystkich odcieni. Promienie nieśmiało przebijają kłębiaste obłoki i wkrótce rozpoczyna się nowy dzień, pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji, niepotrzebnej dramy i chwil przyprawiających o palpitację serca.
Oko Saurona |
Z otwartych połaci pełnych traw porastających teren dawnej kopalni Staszic, poprzez niewielki otwór, przez który wpadała wiązka jasnego światła, po chwili niknąca w głębi podziemnego korytarza, znaleźliśmy się we wnętrzu okolicznego wzniesienia. Nieustannie pochyleni, pokonywaliśmy kolejne metry, by wreszcie znaleźć się w miejscu, gdzie będziemy mogli się wyprostować.
Foto: Statyw |
Ów miejscem był główny chodnik sztolni. Dostępu do niego dzielnie broniły ceglane pozostałości infrastruktury wnętrza kopalni.
Foto: Raku |
Ta działała w latach 1925-1970, a głównym obiektem eksploracji okazał się być piryt. Pozyskiwano go łącznie aż na 5 poziomach, czyli do głębokości 240 metrów. W latach 50-tych sowieccy geolodzy odkryli towarzyszące pirytowi rudy uranu. Stały się one przedmiotem tajnego wydobycia surowca na szerszą skalę. O tym jak wyglądały realia pracy robotników pisałem przy okazji relacji z wycieczki nr 36, kiedy to po raz pierwszy odwiedziliśmy ten obiekt. Tym razem chciałem bardziej wziąć pod lupę obecną dawkę promieniowania w sztolni. O tym jak się ją liczy i skąd biorą się tajemnicze jednostki wspominałem zaś tutaj. Promieniowanie według zebranych z poziomu drugiego na potrzeby badań próbek, oscyluje w przedziale 150-250µR/h, co jest porównywalne z prześwietleniem jamy ustnej. A jak dodamy do tego, że obecnie dostępny jest jedynie pierwszy poziom wyrobiska, to już w ogóle nie mamy się czego bać.
Nocek Duży Foto: Raku |
Wejście do kanału |
Czy było warto? Dla kogoś kto chciał zobaczyć wnętrze kilkunastometrowego kanału, którego dno wypełnione było śmieciami z okolicznych gospodarstw- na pewno.
Po wydostaniu się na powierzchnię, lekko rozczarowani ruszyliśmy w kierunku Nowej Słupi. Nasza trasa, choć biegła zazwyczaj asfaltem, przepełniona była ciekawostkami, które pojawiały się niemal na każdym kroku.
Zadziwiająco ładny kościół |
Skarpa zapusty w promieniach wschodzącego Słońca |
Przydrożny chodnik niebawem zamienił się w polną dróżkę z widokiem na tonący w chmurach nadajnik RTCN pobliskiej Łysej Góry.
Trzymając się obranego wcześniej azymutu dotarliśmy pod kamienną figurę pielgrzyma, skąd rozpoczęła się ta puszczańska część trasy. Według legendy przed wiekami żył waleczny rycerz. Jego odwadze dorównywała również nieposkromiona pycha. Nastały jednak czasy, gdy ów rycerz, zapragnął wewnętrznego wyciszenia. Złożył więc śluby, iż odwiedzi wszystkie święte miejsca o jakich słyszał w ciągu swojego życia. Kiedy po latach wreszcie ukończenie karkołomnego zadania dobiegało końca, na drodze pielgrzymki pozostał mu jedynie jeden klasztor. Znajdował się on na Świętym Krzyżu. I tak strudzony wędrowiec dotarł do Nowej Słupi, gdzie cel wędrówki był już na wyciągnięcie ręki. Napotkanym mieszkańcom przedstawiał się jako najbardziej pobożny człowiek na świecie, a na dowód swoich słów, postanowił pokonać ostatni odcinek swojej podróży na kolanach. Znajdując się zaledwie 2 kilometry od szczytu, zabiły klasztorne dzwony. Pycha jednak w tym momencie wygrała nad mężczyzną i bez chwili zastanowienia zaczął się przechwalać, że biją one na jego cześć. Zaraz po wypowiedzeniu tych słów zamienił się w kamienny posąg, który możemy podziwiać po dziś dzień. Co roku jednak porusza się o ziarenko piasku w kierunku Świętego Krzyża, pokutując za swoje grzechy.
Pielgrzym Świętokrzyski - figura pochodząca najprawdopodobniej z XIII w. |
Będąc u wrót Parku, szukaliśmy oznak zimy, bo ta choć zagościła na dobre w kartkach kalendarza, to wszelkie znaki w około nie pozwalały zapomnieć, że dopiero co pożegnaliśmy jesień. Efektem tego były poranne mgły, czy gnijące po lasach stosy opadłych liści. A i jeszcze ta wilgoć. Brr. Paskudztwo. Niebawem przecież miały być święta, a tu ani grama śniegu. Były za to skałki.
I to całkiem fajne. Zwane zwyczajowo Skałkami Massalskiego. Zbudowane z kambryjskich piaskowców kwarcytowych, zdobiły strome zbocze nieopodal niebieskiego szlaku.
Tych kilka wychodni sięgających miejscami nawet 8 metrów wysokości pozwalają zobrazować proces tworzenia się wytworów geologicznych najwyższego pasma Gór Świętokrzyskich.
Foto: Raku |
Zziębły buk Foto: Raku |
Foto: Raku |
Nie wiedząc gdzie, byle przed siebie Foto: Raku |
Błądząc po leśnych bezdrożach, znaleźliśmy się w okolicach Chełmca (456 m.n.p.m). Korzystając z okazji, postanowiliśmy zdobyć szczyt i zobaczyć znajdujące się w jego pobliżu wychodnie piaskowców kambryjskich. Prócz nich zbocza wzniesienia pokrywały liczne głazy, tworzące miejscami zarastające już fragmenty niegdysiejszych gołoborzy.
Skałki tuż pod szczytem Foto: Raku |
Foto: Raku |
Tym razem trochę inna perspektywa |
Kiedy już znaleźliśmy się u stóp klasztoru powitał nas przeszywający wiatr, potęgujący odczucie chłodu. Najgorzej było na otwartym terenie. Tym bardziej, że nie spodziewając się takich warunków atmosferycznych, każdy z nas nie miał czegoś, co w tym momencie akurat przydałoby mu się najbardziej. Brakiem wyposażenia wzajemnie się wymienialiśmy. A tu jeden nie miał rękawiczek, drugi zapomniał o czapce, a ktoś tam o termosie.
Po prostu magicznie |
Foto: Raku |
Foto: Statyw |
Byliśmy tam tak długo jak się tylko dało. Nawet trochę zbyt długo, gdyż całkowicie zapomnieliśmy, że musimy jeszcze wrócić :)
Foto: Raku |
Schodząc w dół zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę pod krzyżem przy odsłonięciu skalnym piaskowców.
Zimą łatwiej trafić na wschód słońca, bo nie wschodzi ono aż tak wcześnie jak latem. A piękny jest i tak.
OdpowiedzUsuńPrzy skale zapusty jeszcze nie byłam, ciągle nam jakoś nie po drodze.
Poza tym - śliczny pejzaż zimowy w Łysogórach.
Oj tak. Możliwość zobaczenia wschodu bez pobudki w godzinach, o których przeciętny człowiek przewraca się na drugi bok, jest niezwykle komfortowe. A w okolice Skarpy Zapusty serdecznie zapraszam. Przy okazji można jeszcze zajrzeć do Wąwozu w Skałach, tam również cudnie.
Usuń