6.06.2020
Skład: Oliwka, Bary, Makumba, Bugli, Raku i Ja
Trasa: Daleszyce - Niwy - Rez. Białe Ługi - G. Kamień - Słopiec Szlachecki - Kłm. Słopiec - Słopiec Rządowy, ok. 21 km
W rozmiękłym podłożu ścieżki jak stempel odcisnął się kolczasty bieżnik podeszwy. Tuż obok widniało coś, co było śladem podłużnych racic. Hubert przykucnął nad znaleziskiem, by przyrównać racice do rozmiaru swojej rozcapierzonej dłoni, po czym odmierzył krokiem odległość do kolejnego śladu. Pobrał stamtąd grudkę ziemi i roztarł ją w opuszkach palców, które naraz oblepiły się błotem. Hubert przystawił je do rozdętych nozdrzy.
- Znać klępę. Ślad jeszcze się nie zatarł. Szła tędy nie więcej niż godzinę temu. Może ją dogonimy.
Jeśli chcesz wytropić zwierzę musisz zachowywać się jak zwierzę, myśleć jak ono. Podążać za pragnieniem głodu, potrzebą skrytej kryjówki. Zwierzęta nie zwykły się trudzić. Wybierają najprostsze rozwiązania w przemieszczaniu się. To lokalni przewodnicy - najlepsi w swoim fachu. Ich komunikacyjne szlaki istnieją wszędzie. Wystarczy tylko wyćwiczyć oko, aby nauczyło się je dostrzegać.
 |
| Foto: Raku |
 |
| Foto: Raku |
Ślad racic urwał się w miejscu, gdzie torf połknął dotychczasowy zarys ścieżki. Dalej biegła jedynie wygnieciona w mchu i podsiąknięta stojącą wodą smużka o niewyraźnym zarysie. Z braku alternatywy, podążyliśmy nią. Wysoko nad nami myszołowy zataczały okręgi niczym sępy spragnione widoku padliny. Uderzyła nas niepokojąca myśl, że nie tylko my podpatrujemy tutejszą przyrodę okiem tropicieli, ale i odwrotnie - ona czujnie śledzi najdrobniejszy nasz ruch i tylko cierpliwie wyczekuje, aż popełnimy błąd.
Przez wypukłe okulary lornetki lustrowaliśmy teren w poszukiwaniu kształtów odcinających się z monotonnego krajobrazu torfowiska. Nie mija wiele, gdy Oliwka wychwytuje wyleżany dołek. Ruszamy z ciekawością przyjrzeć mu się bliżej.
 |
| Foto: Raku |
Pośród kępy traw przebija się blady fragment. To kości. Pełno rozrzuconych kości. Słońce zdążyło je wybielić. Oględziny Huberta wykazały, że kości należały do łosia, który najpewniej utknął w grzęzawisku. Unieruchomionego łosia zastała wygłodniała wataha wilków. Rzuciła się na łatwy kąsek, a król torfowisk mógł jedynie przyglądać się jak wilcze szczęki zatapiają się w jego sierści i ogołacają kości do ostatniego strzępu mięsa.
Za nic nie chcieliśmy podzielić losu łosia. Oczy mieliśmy więc szeroko otwarte. Wszak niebezpieczeństwo czaiło się na każdym kroku. Niewinna kałuża potrafiła okazać się grzęzawiskiem głębokim na kilka metrów. Trzymaliśmy się linii rachitycznych sosen powykręcanych w cudaczne kształty. Mniej więcej na wysokości naszych podbródków pnie niektórych z nich obdarte były z kory tak, jakby stolarz bawił się heblem. Zagadkę wyjaśnił Hubert.
- To spałowanie łosia.
Wędrowaliśmy tak od drzewa do drzewa wypatrując jasnych pasów zdartej kory. Robiło się wyraźnie suszej. Sosny wystrzeliły do normalnych rozmiarów, zaś nasiąkłe poduszki torfowców zastąpiły kępy bagna zwyczajnego, które przesycało powietrze wonią kamfory.
No ładna traska, fajne te skałki w Radomicach. Pogoda dopisała widzę. Pozdrowienia od Commandosów
OdpowiedzUsuńSkałki w Radomicach były dla mnie internetowym odkryciem, zwłaszcza, że o nich kompletnie wcześniej nie słyszałem. Jak widać siedzenie podczas domowej kwarantanny ma też jakieś plusy.
UsuńBogato. W tym rezerwacie byliśmy 11 lat temu. Nie odważyliśmy się wejść głębiej, bo było mokro. Ale góra Kamień - dla mnie nowe miejsce. Jak już będzie można normalnie podrózować, to zacznę kopiować Wasze pomysły na ciekawe miejsca.
OdpowiedzUsuńNa teren torfowiska weszliśmy dzięki tegorocznej suszy. To właśnie przez nią poziom tutejszych wód obniżył się o blisko 20 cm. Co do Góry Kamień znalazłem ją kilka lat temu, ale zawsze było na nią jakoś nie po drodze.
UsuńZ miłą chęcią zobaczę wersję naszych wycieczek w innym wydaniu.