Obserwatorzy

Popularne posty

sobota, 11 stycznia 2020

Wycieczka nr 60: FABIAN, KACZKA I OCZY ZIEMI


4.01.2020

Skład: Makumba, Oliwka, Bugli, Raku i Ja

Trasa: Marcinków PKP - Pleśniówki - Majków - Kłm. Parszów - Mostki - Kłm. Gębury - Suchedniów Północny PKP, ok. 20 km

Nad Bałtykiem szalał sztorm, a w górach burze śnieżne. Wszędzie było zimno, pochmurno i lało, a to za sprawą  Fabiana - cyklonu, który właśnie w ostatnią sobotę zawitał do Polski. Taka pogoda idealnie nadawała się na weekendową drzemkę, czy oblężenie domowej kanapy. My jednak postanowiliśmy jak co którąś sobotę wybrać się na kolejną wycieczkę :)

O ile podczas podróży na dworzec towarzyszyła mi jedynie niewielka mżawka, o tyle gdy znalazłem się już na peronie, rozpętała się całkiem porządna ulewa. Pociąg ruszył i z każdą kolejną stacją sytuacja pogodowa  wyglądała coraz gorzej. Niezwykle ciemne, kłębiaste chmury burzowe, nie zapowiadały niczego dobrego. Jednak w okolicach Suchedniowa, deszcz ustał na dobre i za oknami zaczęliśmy dostrzegać coraz jaśniejsze niebo, aż w końcu po przejechaniu przez Skarżysko, zza chmur nieśmiało przebiło się Słońce. Trasę rozpoczęliśmy w Marcinkowie.

Kamienna na dobry początek dnia
Na sam początek wzięliśmy się za poszukiwania szlaku czerwonego, na który ostatecznie wpadliśmy idąc jedną z leśnych ścieżek.


Dowód na to, że ciemne chmury nie odstępowały nas na krok przez całą trasę

Ta zaprowadziła nas pod pobliskie wzgórze, gdzie znajdowały się skryte pod grubą warstwą mchu skałki. Porozrzucane w całym lesie tworzą trzy główne grupy występowania. W pierwszej udało nam się odszukać kilka całkiem sporych głazów narzutowych zbudowanych z piaskowców dolnotriasowych.


Pierwsze z dziurawych głazów

  Znajdowały się w nich tajemnicze otwory nieznanego pochodzenia.

Na samym szczycie wzniesienia wypatrzyliśmy jeszcze nikłe pozostałości po dawnej wieży obserwacyjnej.




Wieża na wieży

Stamtąd powędrowaliśmy do kolejnej grupy skałek, którą tworzyły głównie bloki skalne.


Pozytywnie zakręcony
Foto: Raku

Jednak najciekawsze formacje skalne czekały na nas dopiero pod sam koniec.


Jedna z nisz skalnych

Największa, a zarazem najciekawsza ze skałek, która ...

... idealnie nadawała się na krótką drzemkę


Niedługo potem Słońce zaszło na dobre i więcej już go nie widzieliśmy. Dalej poszliśmy w kierunku szkoły w Majkowie.

A tam kolejna nieplanowana atrakcja, czyli przepiękne 350-letnie dęby.




Przyjemną wędrówkę leśnymi ostępami musieliśmy jednak przerwać na rzecz nudnego asfaltu, z którym na szczęście długo nie trzeba było się męczyć. A to wszystko za sprawą chłopaków, którzy wypatrzyli ścieżkę, która akurat zaprowadziła nas do miejsca, gdzie chcieliśmy się dostać. Miejscem tym był mostek na Kaczce - rzece, którą mieliśmy okazję poznać podczas zeszłorocznej wycieczki (tu link).
Od tego czasu spodobała mi się do tego stopnia, że zapragnąłem do niej powrócić. Tym razem, mając w pamięci ostatnie przygody, byliśmy już bardziej przygotowani. Plan był dosyć ambitny. Zakładał on przejście brzegiem rzeki aż do Parszowa. Nie mogliśmy narzekać na brak atrakcji. Pojawiły się pierwsze przeprawy po obalonych drzewach, a chwilę później zajęliśmy się podziwianiem bobrowych tam i utworzonych na nich "bobrospadów".


Czasami trzeba było trochę się nagimnastykować


"Bobrospady"


Całkiem niedawno ścięta olsza

Bez wątpienia Kaczka należy do najbardziej urokliwych rzek jakie mieliśmy okazję zobaczyć w tutejszych okolicach.


Prócz wartkiego nurtu i licznych głazów znajdujących się w jej dnie, można tutaj natrafić na ciekawostki geologiczne.


Ruiny dawnego młyna

Zaczęły się one stopniowo pokazywać na jej lewym brzegu. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze na moment przy dosyć sporej kaskadzie wodnej, która podobnie jak wcześniejsze powstała dzięki pracy bobrów, które zadomowiły się tutaj na dobre.


Początkowo niewielkie głazy przerodziły się w piękny profil geologiczny oraz 6-metrową samotną skałkę wystającą tuż nad dno doliny rzecznej.

Największa, bo aż 6-metrowej wysokości wychodnia skalna

Dostanie się do niej nie było łatwe. Bardzo śliskie, przykryte opadłymi liśćmi i przede wszystkim strome zbocze dodatkowo utrudniało sprawę.


Nie wiele też brakowało bym razem z Makumbą zaliczył upadek do rzeki. I to nie jeden! Jednak pomoc pozostałej części ekipy uratowała nas od nieplanowanej kąpieli. Po wdrapaniu się na bezpieczną wysokość, mogliśmy ruszyć dalej.


Wszyscy oprócz mnie powędrowali ścieżką prowadzącą lewym brzegiem. Ja zaś wybrałem samotną wędrówkę po przeciwnej stronie rzeki. Było to miejsce idealne na zobaczenie wcześniejszych skałek w całej okazałości.


Bardzo niewielkie schroniska skalne


Zapewne czyjaś nora, ale w jaki sposób to coś zrobiło ją w skale ?!

Szybki rekonesans po okolicy pozwolił mi także na odnalezienie dawnej piwniczki, w której znalazłem ocembrowaną i całkiem głęboką studnię.

Przed i ...

zaraz po wejściu

Dalej jednak postanowiłem wrócić ponownie na lewy brzeg i postarać się dogonić pozostałą część ekipy, która czekała na mnie przy kolejnych skałkach.


Kolejne ciekawe formacje piaskowca

Następnie przyszedł czas na oglądanie starych kamieniołomów, które powoli są opanowywane przez tutejszą roślinność, a zwłaszcza kujące jeżyny.

I trzeci największy

Po dotarciu do ostatniego z nieczynnych wyrobisk myśląc, że to już tyle, byliśmy lekko rozczarowani. Zwłaszcza po tym co widzieliśmy na internetowych zdjęciach. No cóż czasem główna atrakcja wycieczki, musi ustąpić tym nieplanowanym. Na szczęście tym razem tak nie było. Zaraz, gdy wdrapaliśmy się po zboczu pełnym ogromnych rozmiarów bloków skalnych, naszym oczom ukazał się widok, którego kompletnie się nie spodziewaliśmy.

Nie, nie były to te głazy

Foto: Bugli

Co prawda słyszeliśmy, że jest tu ładnie, ale, że aż tak! Turkusowa barwa wody po prostu nas oczarowała.


Kolor wody był po prostu cudowny
Foto: Raku



Wóz Drzymały
Foto: Raku

W tym momencie bardzo chciałbym podziękować Świętokrzyskim Włóczęgom, od których dowiedziałem się o tym, jak i o wielu innych niesamowitych miejscach w okolicach Skarżyska, które tego dnia odwiedziliśmy. Wszystkich ciekawskich i żądnych wiedzy na temat kamieniołomu, jego niezwykłej historii oraz tego dlaczego przez wiele lat nie było możliwości jego odwiedzenia odsyłam (TUTAJ). Kamieniołom nadał się idealnie na krótki odpoczynek jak i na świetną zabawę, którą wymyślił Makumba. Zamarznięta tafla wody pozwalała nam między innymi na puszczanie niezatapialnych kaczek, czy ślizganie kawałków lodu do siebie.

Foto: Raku
Dodatkowych atrakcji dostarczył nam także pozostawiony w okolicy materiał skalny, gdzie wśród porozrzucanych ogromnych kamieni, można było zrobić sobie mały trening jaskiniowy.

Jedno z przejść
Zabawa w chowanego
Foto: Raku

Czas jednak (zresztą jak zawsze :) gonił nas i nawet tak cudowne miejsce po pół godzinie musieliśmy pożegnać.

Zamarznięty staw
Foto: Raku



Potem czekał nas jeszcze bardzo krótki spacer wzdłuż Kaczki, który skończył się w okolicach mostu, gdzie nastąpił nieplanowany postój na zmianę i naprawę naszego turystycznego obuwia. Jeszcze kilka kilometrów asfaltu i już byliśmy przy zalewie w Mostkach, nad którym momentalnie zaczął wiać silny wiatr.


Odsłonięcie geologiczne w Mostkach

Zaraz po przekroczeniu zapory, skręciliśmy w prawo i dalej szlakiem zielonym powędrowaliśmy w stronę widocznej ściany lasu. Trafiliśmy akurat na wizytę duszpasterską w okolicy, a tym samym przez kilka minut mieliśmy dodatkową osobę w naszej ekipie :) Ksiądz jednak podobnie jak my nie miał za dużo czasu, więc i nasza rozmowa nie trwała zbyt długo. Zaczęło wreszcie sypać, chociaż słowo "sypać" nie jest adekwatne do tego co działo się wokół nas. Jeszcze jakby to był śnieg, to nie byłoby co narzekać, jednak śnieg z deszczem to zupełnie inna bajka. Ale nawet i on szybko się skończył, jeszcze przed tym, gdy wkroczyliśmy do lasu. A w nim z każdym kolejnym kilometrem ścieżki stawały się coraz bardziej błotniste i trudniejsze do pokonania.

Warto jednak było się troszkę namęczyć. Powody były dwa. Pierwszy to wypatrzony przez Oliwkę ogromny jeleń, który wraz z łanią przebiegł nam drogę. Drugim zaś była ostatnia atrakcja wycieczki - kamieniołom ,,Gębury", lecz osobiście wolę jego drugą nazwę ,,Oczy Ziemi". Tuż przed wejściem na ścieżkę prowadzącą do dawnego wyrobiska, widniała drewniana brama z tymże napisem pośrodku.


Samo miejsce okazało się być bardzo przytulne za sprawą dopiero co postawionej wiaty turystycznej, a także wielu ciekawych dróg wspinaczkowych o bardzo zróżnicowanych stopniu trudności.

Kamieniołom - widok ogólny

Tytułowe oczy ziemi

Oczywiście nie przeszliśmy obok tego obojętnie i spróbowaliśmy własnych sił, a właściwie spróbowali wszyscy prócz mnie.



Dlaczego? Przecież ktoś musiał robić zdjęcia ;) Zapowiadany od samego dnia deszcz pojawił się dopiero, gdy byliśmy w połowie drogi od kamieniołomu do stacji, więc za bardzo nie zmokliśmy. Wniosek: nie zawsze warto ufać prognozom pogody.

15 komentarzy:

  1. Szacunek, chłopaki. Wy nawet z naszych spokojnych spacerów potraficie zrobić wędrówkę pełną przygód.
    I wszystko dokumentnie obejrzeliście i przetestowali. Ale, żeby tak Ziemi po oczach chodzić? Mam nadzieję, że się nie obraziła. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze jak chcesz się powspinać możesz przekazać aparat komuś innemu Kubuś ;)
    Chętnie pocykam ci parę fotek na następnej trasce <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy kolejnej możliwej okazji na pewno będę o tym pamiętać ;)

      Usuń
  3. Mocna ekipa, mocne przygody. Ta piwniczka ze studnią... pierwszy raz coś takiego widzę poza obiektami zamkowymi i wojskowymi.

    Dziury w skalach powstają w momencie gdy podczas erozji otaczającego terenu, zostają odsłonięte inkluzje miększych materiałów w piaskowcach. Są wymywane a ponieważ w takim miejscu lubią tworzyć się zawirowania, to otwór często ma prawie idealnie kuliste kształty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście ta piwniczka także nas zaskoczyła. Pana komentarz sprawił, że "Oczy Ziemi" nie są już takie tajemnicze. Dziękujemy!

      Usuń
    2. A "oczy ziemi" to całkiem... ludzka rzecz. To ślad po wybuchu dynamitu którym kruszono ściany kamieniołomu. Taka granica wybuchu. Wcześniej pisałem o tych kulistych jamach w skałach.

      Usuń
    3. Teraz wszystko jasne. Po prostu z wcześniejszego komentarza nie wynikało jasno, o które skałki chodzi, a ja widząc pierwsze słowa, brzmiące "dziury w skałach" od razu pomyślałem o "Oczach Ziemi". Raz jeszcze dziękuję za geologiczne wyjaśnienie ;)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! Wycieczki za dychę - świetny pomysł! Widzę, że mam do nadrobienia sporo zaległości czytelniczych, więc będę tu wpadać częściej ;) Pozdrawiamy!

      Usuń
  5. Ciekawa ta wasza wycieczka. No i towarzystwo widać wyborne :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękujemy! Każdy komentarz, dodaje dodatkowego powera do działania. Również serdecznie pozdrawiamy całą ekipą i zapraszamy do kolejnych odwiedzin ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. A Na Pleśniówce odsłonięcia skalne nie są czasami skałkami miejscowymi? Głazy narzutowe to określenie na znacznej wielkości okruchy skalne pozostawione na jakimś terenie przez lądolód. Dolnotriasowe piaskowce są typowe dla tego miejsca. Tak się czepiam, ale poza tym świetna sprawa taka wycieczka, chylę ukłony za dobry rekonensans i znakomitą orientację w terenie. To mój pierwszy przeczytany artykuł na tym blogu i mam ochotę na więcej inspiracji w tym miejscu, jakbyście planowali coś w okolicach Wąchocka, to chętnie pomogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już spieszę z wyjaśnieniem. Pierwsza grupa "skałek" w Rejestrze Form Ochrony Przyrody Województwa Świętokrzyskiego, została zakwalifikowana jako twór przyrody: głaz narzutowy, z resztą podobnie jak np. skupisko eratyków w okolicach Mnina. Stąd użyte przeze mnie określenie. Racja nie jest ono do końca poprawne pod względem geologicznym (bo są to tak jak Pan pisał wychodnie skał miejscowych). Bardziej pełni ono funkcję synonimu w kontekście wypowiedzi. Odnośnie orientacji w terenie, to bywa z nią różnie ;) Przy okazji kolejnej wyprawy w rejony Wąchocka na pewno będziemy pamiętać o odezwaniu się do Pana. Na koniec chciałbym podziękować za komentarz, pozwalający nauczyć się czegoś nowego. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
    2. Mnóstwo informacji w przewodnikach i rejestrach jest bez weryfikacji przepisywana z opracowań wcześniejszych, niekiedy jeszcze z początków XXw. Stąd mnóstwo błędnych opisów. Typu "jeziora polodowcowe" w Sadykierzu, albo "głazy narzutowe" które są de facto wychodniami, albo rumoszem skalnym.

      Usuń