Obserwatorzy

Popularne posty

wtorek, 15 września 2020

Wycieczka nr 74: 50-tka


17.07.2020

Skład: Oliwka, Makumba i Ja

Trasa: Czerwona Góra - G. Zelejowa - G. Żakowa - Kłm. Szewce - Szewce - Zgórsko - G. Trupień - G. Patrol - G. Zielona - G. Pruskowa - Przełęcz pod Belnią - G. Belnia - Jaworznia - Rez. Chelosiowa Jama - Janów - Białogon - G. Brusznia - Kłm. Grabina - G. Dalnia - Rez. Biesak-Białogon - Przełęcz pod Obrazikiem - G. Pierścienica - Stadion, ok. 50 km
 
0,0 km
Wystartowaliśmy spod szpitala na Czerwonej Górze. Szlak czerwony niebawem wprowadził nas na mokrą po padających dzień wcześniej deszczach grań Zelejowej. W drodze na szczyt wzniesienia towarzyszyła nam gęsta mgła, sprawiająca wrażenie, że znajdujemy się o wiele wyżej niż w rzeczywistości.

3,0 km
Wreszcie dotarliśmy nad przepaść, gdzie odsłonił się widok na ścianę kamieniołomu mieniącą się w blasku porannego Słońca. Zgodnie z tradycją czekało nas zejście na dół, tzw. wersją ekstremalną. Po wyborze najbardziej odpowiedniej drogi, przystąpiliśmy do skalnej wspinaczki i walki z niesamowicie śliską skałą. Ta zakończyła się dla Makumby niekontrolowanym zjazdem na dno wyrobiska i niegroźną kontuzją kolana.


Tuż przed upadkiem


Następnie wdrapaliśmy się na drugi fragment grani, którym powędrowaliśmy na spotkanie ze szlakiem niebieskim.

6,0 km
Zgodnie z wcześniejszymi założeniami o godzinie 8:15 byliśmy już na strzeżonej przez drewniane sylwetki diabłów Żakowej Górze.

Korzystając z przyjemnej temperatury oraz braku oznak zmęczenia, zrezygnowaliśmy z przedwczesnego postoju. Omijając zgrabnie przydrożne kałuże, pochłonięci rozmową o godnych polecenia książkowych pozycjach, niepostrzeżenie znaleźliśmy się przy przejściu pod ruchliwą ekspresówką. Na horyzoncie majaczył się kolejny punkt wycieczki - Przełęcz pod Belnią, ale by tam się znaleźć czekała nas jeszcze długa podróż.


11,0 km
Na miejsce odpoczynku wybraliśmy Kamieniołom Okrąglica, jednakże tamtejsze komary skutecznie go uniemożliwiły, zmuszając nas do żerowania na pobliskiej łące. 

13,0 km
Słońce wznosiło się coraz wyżej, a niebo zaczęły pokrywać kłębiaste chmury. Czas płynął, a my nie byliśmy nawet w połowie trasy.

17,0 km
Tuż za mostem na Bobrzy w Słowiku, rozpoczęliśmy najbardziej męczący odcinek, czyli wędrówkę szczytami pasma Zgórskiego. 

18,5 km
Na pierwszy ogień mozolna wspinaczka na Trupień wśród malowniczych bukowych wąwozów i obowiązkowa przerwa na Patrolu połączona z oglądaniem okolicy. 



20,0 km
Potem przyszła kolej na Zieloną, która wbrew swojej nazwie była bardziej brązowa, za sprawą zalegających wokoło opadłych liści. 

Jeden z wąwozów pod Zieloną

Kilometr później zdobyliśmy mało ciekawą Pruskową, ze szczytem pozbawionym jakichkolwiek widoków. Zanim udało nam się znaleźć w miejscu kolejnego dłuższego postoju, minęło całkiem sporo czasu, w którym pogoda zdążyła się pogarszyć.

22,0 km
Po dotarciu na wspomnianą wcześniej Przełęcz pod Belnią, mogliśmy nacieszyć się wspinaczką po stromym odsłonięciu geologicznym, jak i cudowną panoramą obejmującą swym zasięgiem między innymi okolice Chęcin. 


Trochę to zajęło, ale się udało. Czyli żółta furgonetka w żółtym tunelu.

Kolejna część podróży to wędrówka lasem, zgodnie z przebiegiem szlaku czarnego.

25,0 km
I tak, czterdzieści minut później, znaleźliśmy się w Jaworzni, gdzie postanowiliśmy odwiedzić interesujący obiekt odkryty przez nas jeszcze w zeszłym roku. Był nim tunel prowadzący niegdyś wprost do wnętrza komina wapiennika. 


Po pokonaniu dosyć niskiego wejścia, znaleźliśmy się w ciemnym, ale przestronnym korytarzu. Jego ściany pokryte były starymi cegłami, a także osmolonym kamieniem. Kilka minut później byliśmy już przy przodku, który stanowił zasypany fragment tunelu.


Foto: Oliwka

Stroma ścieżka zlokalizowana w sąsiedztwie wejścia do tunelu, zaprowadziła nas wprost na Górę Kopaczową stanowiącą idealny punkt widokowy na Kielce. Wzniesienie to pokrywają interesujące pod względem botanicznym murawy kserotermiczne, na których można odnaleźć między innymi goryczkę orzęsioną.



29,0 km
Dreptanie po przyjemnym terenie skończyło się wraz z wejściem do Janowa, gdzie przerzuciliśmy się na wędrówkę chodnikiem. Za plecami ścigały nas burzowe chmury. Chcąc możliwie jak najdalej od nich uciec, podkręciliśmy tempo marszu.


32,0 km
Deszcz, a właściwie mżawka złapała nas dopiero w Białogonie. 

Ten nieproszony komponent pogodowy naprzykrzał się przy każdej możliwej okazji. 

Taki mały powrót do przeszłości :)

34,0 km
Sytuacja poprawiła się, gdy weszliśmy do lasu porastającego Brusznię, który o tej porze roku wygląda cudownie. Mnogość barw rosnących tutaj roślin jest oszołamiająca. Wśród nich wypatrzyliśmy kilka naprawdę rzadkich gatunków, ale o nich za chwilę.

36,0 km
Nie był to koniec florystycznych niespodzianek. Ich kulminacja nastąpiła w okolicach Kamieniołomu w Grabinie.

Panorama znad wyrobiska

Absolutny faworyt - storczyk drobnokwiatowy


Idealnym miejscem na schronienie przed wciąż nasilającymi się opadami nadało się moje ulubione miejsce odpoczynku u podnóża Dalni. 
Dalsza część wędrówki to udziwnianie trasy w taki sposób, by wyszedł wcześniej planowany dystans. Zmęczenie powolutku dawało o sobie znać. Na nasze szczęście przestało padać, przez co nie musieliśmy się zbytnio przejmować wodoodpornością naszych ubrań.

42,5 km
Po pełnej zakrętów drodze, wkroczyliśmy do dawnego kamieniołomu Biesak-Białogon.

Widok ogólny na jeziorko Kamionka

Grzybienie różowe

Znając tutejsze ścieżki jak własną kieszeń, mogłem pozwolić sobie na lawirowanie po leśnym terenie.


48,5 km
Góra Pierścienica, czyli ostatni punkt trasy. Potem czekało nas już tylko zejście i dojście do przystanku autobusowego na Stadionie.

50,0 km 

Może ktoś spyta po co to wszystko? Już spieszę z wyjaśnieniem. Nic nie cieszy bardziej jak osiągnięcie zamierzonego celu. Im wyżej zawieszona poprzeczka i czym trudniejsze wyzwanie, tym przepełnia nas większa satysfakcja. Nie inaczej było i tym razem. Niektórzy z nas pokonując własne słabości stali się o wiele silniejsi, a w trudnych chwilach warto wrócić do momentów, w których udało nam pokonać się samych siebie.

4 komentarze:

  1. Gratulacje - cel osiągnięty!
    Podziwu godne jest dla mnie to, że nie poddaliście się naciskowi wyczynu sportowego,a znaleźliście czas na zauważenie takich "drobiazgów" jak oryginalne rośliny.
    Mam nadzieję, że kolano po kontuzji już wyleczone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przypadku dłuższych dystansów należy troszczyć się zarówno o zdrowie fizyczne jak i te psychiczne. Nie można pozwolić sobie popaść w tzw. monotonię, zwłaszcza na odcinkach, które każdy świetnie zna. Szukanie takich drobiazgów, czy rozmowy o mało istotnych rzeczach, genialnie sprawdzają się w takich sytuacjach. Co do kontuzji. Ze względu na nie tak odległe plany, powrót do zdrowia musiał nastąpić w przeciągu tygodnia. Udało się :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Nie ma to jak porządnie się wymęczyć z własnej woli i później mieć z tego satysfakcję :) Poza tym dziękuję za zielony komentarz, wprowadzający trochę designu :)

      Usuń